
Jakim cudem były poseł Kukiz’15 zebrał wymagane do startu w wyborach prezydenckich podpisy? Sprawę zbada prokuratura.
Były poseł Kukiz’15 nagle ogłosił, że zebrał 140 tys. podpisów, a tym samym może wystartować w wyborach prezydenckich. Sprawa jest o tyle zagadkowa, że polityk narzekał na trudności, przy zbieraniu podpisów, aby kilka dni później ogłosić, iż ma ich 40 tys. więcej niż jest wymagane.
Wkrótce okazało się, że w zbiórkę mogą być zamieszani… politycy PiS. Dlaczego zbieraliby podpisy dla kontrkandydata dla Andrzeja Dudy?
Sam Jakubiak bronił się w mediach, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Żalił się również, iż nakręcanie tego tematu ściąga na niego falę „hejtu” i był opluty.
Jednak teraz sprawę podpisów zbadać ma Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Ta rozwiać ma wątpliwości co do ich prawidłowości.
O decyzji PKW poinformowała w piśmie będącym odpowiedzią na wcześniejszy wniosek mec. Romana Giertycha. Adwokat udostępnił skany pisma.
— Roman Giertych (@GiertychRoman) April 8, 2020
Natomiast sam Jakubiak znowu zaczął bronić się w mediach. – W procesie zbierania podpisów wszystko się może zdarzyć, ale ja nie mam sobie nic do zarzucenia – powiedział były poseł onetowi.
Co zabawne, w pierwszym wywiadzie, po ogłoszeniu zebrania podpisów, Jakubiak mówił „Rzeczpospolitej”, iż jest „bardzo zaskoczony taką skalą poparcia”.
Teraz polityk wyjaśnił, że w pewnym momencie „zaczęli zgłaszać się do niego ludzie”, którzy przynieśli listy poparcia.
– Poinformowałem wtedy PKW, że dostaję podpisy od ludzi, których nie znam i że nie jestem w stanie zweryfikować ich wiarygodności – mówił.
Natomiast Wirtualna Polska ustaliła, że w proces zbierania zaangażowali się pomorscy działacze PiS.
Źródło: Onet