
Pod stolicą Normandii Caen, pewien mężczyzna wybrał się z dziećmi na spacer. Natknął się na skraju pola w Colomby-sur-Thaon na miną przeciwczołgową i postanowił zatargać ją do domu.
Dopiero stamtąd zadzwonił na żandarmerię, ale zamiast pochwał usłyszał pouczenie, że nigdy nie należy niewybuchów ruszać. W dodatku musiał wraz z rodziną opuścić mieszkanie, a miną zajęli się wezwani na miejsce saperzy.
Colomby-sur-Thaon to gmina położona na północy od Caen. Pod tym miastem toczyły się w czasie II wojny światowej ciężkie boje po lądowaniu aliantów w Normandii. Caen zostało praktycznie całkowicie zniszczone.
Takie znaleziska nie są tu więc niczym wyjątkowym. Najczęściej chodzi jednak o stare alianckie bomby, którymi zasypywano okolice. Odkrywane są teraz często przy pracach budowlanych.
Miny przeciwpancerne są znaleziskiem rzadszym. Spacerowicz zabrał ją do domu, bo uznał, że pozostawienie na miejscu może być groźne dla innych, a poza tym bał się, że tego miejsca już nie odnajdzie. Biorąc pod uwagę, że towarzyszyła mu dwójka dzieci, logika takiego postępowania jest jednak wątpliwa.
J.W. Curtis of the Royal Canadian Army Medical Corps bandages the burnt leg of Marcel Frémont aged 10 as his 4 year old brother Daniel looks on. 12 June 1944 between Colomby-sur-Thaon and Villons-les-Buissons. Photograph by Ken Bell. LAC PA-141703 pic.twitter.com/j1ZzOOfrqD
— Jimmy Campbell (@Campbell1944) July 23, 2018
Źródło: Ouest France