
ZUS nie poradził sobie z wnioskami o pomoc w ramach tarczy antykryzysowej. Urzędnicy muszą ratować sytuację wprowadzając dane wnioskujących ręcznie.
Rząd przyjął tzw. tarczę antykryzysową. W jej ramach przedsiębiorcy mogą składać wnioski o pomoc.
Chodzi o zwolnienie ze składek na ubezpieczenie społeczne osób samozatrudnionych oraz najmniejszych firm. Takie wnioski miały być składane w ZUS.
Jednak system ZUS jest tak skonstruowany, że owe wnioski zapisywane były w załącznikach zamiast podstawowym dokumencie. W efekcie zautomatyzowany system do przetwarzania wniosków w ramach tarczy antykryzysowej poległ.
To spowodowało, że system przyjmował wnioski, ale dalej już z nimi nic nie robił. Za to urzędnicy zostali z tysiącami wniosków. A dokładniej z aż 291 tys. wniosków.
To już kolejna wpadka ZUS w ostatnim czasie. W marcu ZUS poległ na wnioskach o odroczenie płatności składek. Mimo zapowiedzi rządu o łatwych wnioskach, ZUS oferował tylko wnioski standardowe.
W efekcie wnioskujący o odroczenie płatności dostali cztery strony, na których musieli podać wiele informacji. W tym m.in. formę opodatkowania w 2017, 2018 i 2019 roku, kwoty przychodu, kosztów, zaliczek na podatek dochodowy czy nakładów na środki trwałe w każdym z tych lat.
Żądano od wnioskujących odpowiedzi na pytania o majątek prywatny czy kwotę zobowiązań prywatnych.
Źródło: GW / InnPoland