
Degenerat, który rozjechał psa i pochwalił się tym na nagraniu w sieci, usłyszał wyrok. Proces okazał się zbędny, a kara jest niska.
22-letni Rafał B., mieszkaniec gminy Syców, rozjechał żywego psa samochodem. Pies nie przeżył, a zwyrodnialec całość nagrał i umieścił w Internecie.
Jednak zamiast „lajków” degenerat dostał areszt. Opuścił go za kaucją, a teraz zapadł wyrok w tej bulwersującej sprawie.
Do zajścia doszło w czerwcu ub. roku. Natomiast 18 września Sąd Okręgowy we Wrocławiu zamienił areszt tymczasowy na poręczenie majątkowe w wysokości 10 tys. złotych i dozór policji, połączony z obowiązkiem zgłaszania się na komisariat raz w tygodniu.
B. przyznał się do winy, dlatego sąd zgodził się na kaucję. Co ciekawe – proces de facto się nie odbył, a zwyrodnialec od razu dostał wyrok.
Sędzia doszedł bowiem do wniosku, iż zebrane w sprawie dowody wystarczą do wydania wyroku nakazowego. Ponieważ B. się przyznał, taka procedura jest dopuszczalna.
A wyrok ten wywołał szok. Za czyn jaki dopuścił się B. kara może sięgać nawet 3-4 lat więzienia. Tymczasem mężczyzna dostał zaledwie 1,5 roku prac społecznych po 40 godzin miesięcznie.
– Czy to jakaś kpina z prawa? (…) Będziemy zaskarżać ten wyrok, bo jest porażająco niski, jak na czyn, jaki popełnił sprawca. Nie odpuścimy, żądając przed sądem kary bezwzględnego więzienia. Pierwsza rozprawa już za kilka miesięcy – oświadczyli w odpowiedzi na ogłoszony wyrok działacze Pogotowia dla Zwierząt.
– Czy taki sprawca powinien chodzić na wolności? Nie powinien. Jego miejsce jest w więzieniu. To, że Rafał B. jest zdegenerowany wiedzą wszyscy, którzy interesowali się sprawą. Mimo, iż od zdarzenia minął prawie rok – sprawca swojego zachowania nie zmienił. Po tym, jak zakończył pobyt w tymczasowym areszcie – oczekiwaliśmy na proces. W sądzie ma jeszcze inne sprawy za groźby karalne. Tymczasem Sądy Rejonowe przerzucały się tym, kto ma prowadzić jego sprawę, ale ostatecznie trafiła ona do Sądu Rejonowego w Myszkowie pod Częstochową, bo tam doszło do zabicia psa – argumentowali wolontariusze.
B. w areszcie spędził 4,5 miesiąca. Dlatego do odpracowania zostało mu nieco ponad półtora roku. Musi też zapłacić 10 tys. nawiązki na cel związany z ochroną zwierząt.
Źródło: Gazeta Wrocławska