Komendant zataił, że na komendzie pracuje zakażony policjant? BSW wszczyna śledztwo

Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: PAP
REKLAMA

Jak doszło do serii zarażeń w komendzie w Krotoszynie? Rzecznik broni komendanta.

Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Policji wyjaśnia, czy w komendzie w Krotoszynie były przestrzegane wszystkie procedury ws. koronawirusa – ujawniło Radio Zet. Chodzi o głośny przypadek z kwietnia, gdzie cała komenda została zamknięta na dwa tygodnie.

Na komendzie w Krotoszynie zachorowało aż 27 policjantów i dwóch pracowników cywilnych. Teraz „policja w policji” rzuca podejrzenia na komendanta.

REKLAMA

Podstawą mają być zeznania funkcjonariuszy. Ci zarzucają komendantowi, iż spotykał się z osobą, która wróciła z zagranicy na początku epidemii i jednocześnie przychodził do pracy.

Mało tego – policjanci twierdzą, że komendant nie wprowadził wymaganych zabezpieczeń. Dodatkowo w komendzie odbywały się szkolenia i narady – mimo zakazu zgromadzeń.

Najcięższym oskarżeniem jest jednak to, jakoby komendant zataił i zakazał choremu funkcjonariuszowi informować kolegów z pracy, że w komendzie jest pierwszy, pozytywny wynik testu na koronawirusa.

Policjanci skarżą się również, że sami musieli zadbać o maseczki i żele – mimo, iż były dostępne w magazynach.

Rzecznik komendanta zaprzeczył tym zarzutom. Stwierdził, że skala zachorowań była wówczas w Krotoszynie ogromna i funkcjonariusze mogli się zarazić od obywateli.

Źródło: Radio Zet

REKLAMA