
Belgijskie prostytutki mogą powrócić do wykonywania zawodu. Rada Bezpieczeństwa Narodowego nakłada jednak na nie reżim sanitarny.
Przedstawicielki najstarszego zawodu świata znów mają ręce pełne roboty. Rządowe obostrzenia rzuciły branżę usług seksualnych na kolana i zdawało się, że ta długo już nie pociągnie.
Teraz jednak belgijskie prostytutki wracają do pracy i muszą szybko nadrabiać straty. Nie będzie jednak łatwo, ponieważ rząd objął nierząd takim reżimem sanitarnym jak każdy inny zawód.
Tym samym, panie będą musiały wystrzegać się o jednego wirusa więcej niż zazwyczaj. To oznacza przymusowe wprowadzenie do usług nowego gadżetu – maseczki. Nosić je będą zarówno prostytutki, jak ich klienci.
Specjaliści przestudiowali jednak dogłębnie specyfikę zawodu i zwolnili „sexworkerki” z noszenia maseczki w jednym przypadku. „Jednorazowa lub płócienna maska na usta (którą można prać w temperaturze 60 stopni) powinna być noszona zarówno przez prostytutki, jak i klientów. Wyjątek dotyczący noszenia maski na usta ma zastosowanie podczas seksu oralnego” – napisano w komunikacie na stronach Violett, organizacji zrzeszającej pracowników seksualnych.
Obowiązkowy jest również prysznic po każdym stosunku, a klienci wchodząc do domu uciech muszą myć ręce mydłem lub dezynfekować je żelem z alkoholem. Panie i ich klientów zwolniono natomiast z obowiązku utrzymywania dystansu 1,5 metra.
Źródło: PAP