
Dwie największe partie polityczne w Polsce ścigają się na socjalne obietnice. Po tym, jak prezydent Andrzej Duda i PiS wymyślili sobie bon turystyczny, Platforma Obywatelska odpowiedziała czekiem turystycznym.
Przypomnijmy, że PiS początkowo zapowiadał, iż w ramach bonu turystycznego do każdego pracującego Polaka trafi po 1000 zł. Ostatecznie zmieniły się nieco kryteria przyznawania pieniędzy, ale z pomysłu się nie wycofano.
Według wyborczych zapowiedzi państwo przekaże po 500 zł na każde dziecko w formie bonu turystycznego. Pieniądze nie trafią do rodzin jako żywa gotówka, lecz jako kod.
Można go będzie wykorzystać w hotelach, gospodarstwach agroturystycznych lub na opłacenie kolonii. Uwaga – bon będzie można zrealizować tylko u operatorów z „katalogu bazy turystycznej”, a za wszystko zapłaci ZUS. Oczywiście pieniędzmi Polaków, ściągniętych najpierw z podatków.
Szaleństwo rozdawnictwa
Na odpowiedź PO nie trzeba było długo czekać. Podczas wtorkowego spotkania w Senacie, na którym omawiano sytuację polskiej turystyki zablokowanej przez obostrzenia będące następstwem koronawirusa, przedstawiciele Platformy zaproponowali, by pieniądze trafiły do każdego, a nie tylko do rodzin z dziećmi.
Ireneusz Raś poinformował, że klub KO złożył we wtorek do laski marszałkowskiej projekt ustawy o „czeku turystycznym”, który zakłada wsparcie dla wszystkich obywateli, a nie tylko posiadających dzieci, jak proponuje prezydent.
„Zostawiamy też ten projekt panu marszałkowi Tomaszowi Grodzkiemu w Senacie, pod rozwagę rozpoczęcia prac” – zaznaczył Raś. Dodał, że projekt „ma doprowadzić do restartu całej branży turystycznej”.
Z kolei senator Kazimierz Kleina (również PO) zwracał uwagę, że czek turystyczny jest lepszy od bonu turystycznego, bo ten ostatni dotyczy dopiero roku 2021 roku, a czek tego roku (chociaż formalnie bon też ma obowiązywać od tego roku, a jego ważność wygaśnie wraz z końcem 2021 roku).
Mamy więc licytację na nazewnictwo i na to, kto ile dostanie. Niestety, nikt nie zaproponował, by te pieniądze pozostawić w kieszeniach Polaków, zamiast najpierw zabierać, a potem oddawać z potrąceniem prowizji.
Po prostu, by Polacy sami zdecydowali, czy chcą wydać na wakacje, na ciuchy, na rower czy na cokolwiek innego. A nie, by zgodnie z wolą polityków wydawali na noclegi z „katalogu bazy turystycznej”.