Wynajęty przez firmy detektyw sprawdzał jak Polacy pracują zdalnie. „Wielu dostało zwolnienia dyscyplinarne”

REKLAMA

Kilka przedsiębiorstw chciało sprawdzić co robią ich pracownicy w trakcie pracy zdalnej. Do zdania został wynajęty detektyw, który doprowadził do zwolnienia nieuczciwych obiboków.

Przez pandemię koronawirusa wiele firm musiało przestawić się na pracę zdalną. Efekt okazał się dla większości zadowalający, a niektóre przedsiębiorstwa wciąż działa w takim trybie.

Jednak niektórzy szefowie mieli podejrzenia co do pracy swoich podwładnych. Część z nich postanowiło wynająć detektywów, którzy sprawdzali co robią pracownicy w ramach pracy zdalnej.

REKLAMA

Jeden z nich – detektyw Bartosz Weremczuk, opowiedział tabloidom co odkrył w czasie swoich śledztw. Detektyw nie zdradził nazw wynajmujących go firm, ale opisał na czym przyłapał pracowników.

– Do naszej firmy zwróciło się kilkunastu szefów, którzy poprosili o sprawdzenie, co robią ich podwładni w czasie pandemii. We wszystkich tych przypadkach pracodawcy mieli obawy, że w ich przedsiębiorstwie dzieje się coś złego. I nie mylili się. Większość tych spraw skończyła się zwolnieniami dyscyplinarnymi. W kilku przypadkach pracodawca będzie walczył o odszkodowanie w sądzie – powiedział detektyw.

To co wzbudziło podejrzliwość – jak się okazało słuszną – pracodawców to m.in. wysokie rachunki za paliwo.

– Okazało się, że „przedsiębiorczy” pracownik postanowił dorobić na służbowym samochodzie. Zamieścił na portalu internetowym ogłoszenie, w którym zaoferował wynajęcie auta do przewozu osób. Woził nim ludzi na zmianę z kierowcą zza wschodniej granicy – relacjonuje detektyw.

Sam detektyw zamówił taki kurs i udokumentowany przypadek oszustwa przekazał pracodawcy.

Innym przypadkiem były imprezy w godzinach pracy. Klienci zaczęli dzwonić do firmy ze skargami na fatalną jakość obsługi.

Tym razem okazało się, że pracownicy urządzali sobie pijackie zabawy. Dlatego nie byli w stanie odbierać telefonów czy odpisywać na maile.

Gdy ich namierzono okazało się, że na imprezach bawią się też inne osoby, niezatrudnione w firmie. A pijani pracownicy dzielili się z nimi poufnymi informacjami.

Jeszcze inni tłumaczyli się przed szefem brakiem Internetu. To również dało się łatwo ustalić i złapać oszustów.

Źródło: Fakt

REKLAMA