Poprawność polityczna po szwedzku

REKLAMA

Per Holmberg jest wykładowcą Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Sztokholmie. Student, który złożył na niego skargę, poczuł się DYSKRYMINOWANY, kiedy zamiast najwyższej oceny otrzymał tylko… dostateczną.

[nice_alert]Najbardziej zaś uraziło go: „Proszę dalej pracować nad językiem”. „No considero que deba ser juzgado el grado de mi conocimiento con respecto al idioma sueco” – napisał w zażaleniu, co rzecznik tłumaczy jako: „Uważam, że moja znajomość szwedzkiego NIE powinna mieć wpływu na ocenę”. Dodajmy, że urażony student nie chce być nauczycielem hiszpańskiego. Chce uczyć ekonomii w szwedzkim liceum.[/nice_alert]

REKLAMA

Wszystko zaczęło się jesienią 2005 roku. Ustawa o równym traktowaniu studentów szkół wyższych obowiązywała od czterech lat, lecz dotychczas żaden student WSP nie czuł się „gorzej traktowany”. Jednak w maju tegoż roku czwórka studentów nagle poczuła się „dyskryminowana, potraktowana niesprawiedliwie, urażona”. Nie chcieli mianowicie iść zwykłym tokiem studiów, pragnęli studiować po swojemu. Gdy im tego odmówiono, poczuli się urażeni. W dodatku jeden z nich oblał. Dostał nowego egzaminatora, którego ocenę niedostateczną również odebrał jako… afront! Wtedy przyznano mu trzeciego nauczyciela, który zaakceptował w jego pracy następujące kwiatki:

„Lekarze i ordynatorzy zdominowani są przez mężczyzn, jak również dyrektorzy szkół”; „Płeć jest częścią systemu nadanych i osiągniętych ról, w którym dana osoba stanowi oczekiwania względem otoczenia”.

[nice_info]W tym samym miesiącu student Peter Granberg zaskarżył uczelnię do rzecznika niepełnosprawnych (Handikappombudsmannen, czyli HO). Żalił się, że dyskryminowano go z powodu jego ułomności. Uczelnia wyposażyła go wprawdzie w rozmaite pomoce oraz zgodziła się na wydłużenie egzaminu. Jednak kiedy przyszło odbywać praktykę w przedszkolu, pojawił się problem. Personel się nie zgodził, uznał go za… kolejne dziecko do opieki! Granberg nie ma o to żalu. Cierpi na zespół Aspergera i zaburzenia koncentracji (ADHD), z trudem przychodzi mu „interpretacja wymogów i opinii, o ile nie są wyrażone jasno i precyzyjnie”, ma kłopoty ze skupieniem uwagi w „warunkach zamieszania i stresu”. Uważa jednak, że na czas praktyki uczelnia powinna przyznać mu asystenta. Gdy zabrakło funduszy i uczelnia oznajmiła, iż obowiązują go takie same kryteria oceny jak wszystkich innych, zgłosił dyskryminację.[/nice_info]

Inna sytuacja. Szkoła odradzała jednej studentce kontynuację studiów na kierunku „nauczanie języka szwedzkiego”. Szkoła ma obowiązek to uczynić, kiedy „odpowiedzialni nauczyciele (…) uznają studenta za nieprzydatnego do zawodu, do którego przygotowuje studiowany kierunek. Decyzja o przerwaniu nauki należy do studenta” – czytamy w „Prawach i obowiązkach studenta”. W trakcie praktyki w szkole podstawowej nauczyciele stwierdzili, że Darabi ma kłopoty ze zrozumieniem, co mówią dzieci. A gdy przyszło pierwszoklasistów nauczyć litery „v”, okazało się, że kandydatka na nauczycielkę nie zna takich słów w elementarzu jak „vik” (zatoka) czy „virka” (szydełkować). W tym momencie nauczyciele z osiedlowej podstawówki stracili cierpliwość. Zasugerowali, że Darabi może mieć kłopoty z uczeniem dzieci języka, który znają lepiej od niej. W odpowiedzi usłyszeli, że są rasistami.

To poważne oskarżenie, które WSP musiała oczywiście rozpatrzyć. Stwierdzono, że nauczyciele nie stosowali kryteriów rasowych, lecz wyłącznie pedagogiczne. O ile uczelnia popełniła jakiś błąd, to taki, że wcześniej nie odradziła Darabi wyboru zawodu. Czytelnik zastanawia się może, jakim cudem studentce udało się dotrwać do egzaminu dyplomowego. W stosie korespondencji pomiędzy nauczycielami znajdujemy możliwą odpowiedź: „Podejrzewam – pisze jeden z rektorów – że dostawała zaliczenia, bo prowadzący zajęcia bali się oskarżenia o dyskryminację”.

[nice_alert]Kolejna studentka, Helga Swartz, skarży się, że została „obrarzona” przez uczelnię. Czytelnikowi zaintrygowanemu pisownią trzeba wiedzieć, że Swartz jest dyslektyczką. Z tego powodu pozwalano jej pisać egzaminy o godzinę dłużej. Lecz kiedy inni studenci kończyli pisanie, zaczynały się rozmowy i szeleściły papiery, co jej przeszkadzało. Nie ma powodu wątpić, że ją to rozpraszało. Skarży się jednak na dyskryminację.[/nice_alert]

[nice_download]wybór z: „Gazeta Wyborcza”[/nice_download]

REKLAMA