
W Irlandii wybuchł skandal wokół głosowania w wyborach prezydenckich. Polacy oskarżają MSZ, iż okłamano wyborców w zakresie możliwości oddawania głosów.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych twierdziło, że Polacy w Irlandii nie mogą oddawać osobiście pakietów wyborczych w konsulatach. Jak przekonuje MSZ, na takie rozwiązanie nie pozwoliły władze Irlandii.
Polacy zwrócili się o komentarz do irlandzkich władz. Okazało się, że o takim zakazie nikomu nie wiadomo.
– Najbardziej oburza mnie to, że nasi dyplomaci wprowadzali nas w błąd – powiedziała Karolina Ó Becháin, Polka mieszkająca w Dublinie.
Polacy z wypełnionymi pakietami wyborczymi musieli udać się na pocztę, bo nie mogli go przekazać konsulowi. Dyplomaci nie udostępniali wyborcom nawet skrzynek, do których można byłyby wrzucić kopertę z pakietem.
Gdy jednak Polacy dowiedzieli się, że zakaz nie istnieje, a obostrzenia związane z koronawirusem zostały zmyślone wybuchł skandal. – Dopiero pod naszą presją zgodzili się (dyplomaci – red.), by pakiety wyborcze zbiorczo dostarczały też firmy kurierskie – opisuje Ó Becháin.
Z wysłanych przez konsulat 21,7 tys. pakietów wyborczych nie wróciło 1,6 tys. – Poczta w Irlandii działa podczas epidemii wolno. Pakiety dochodziły więc do ludzi z opóźnieniem. Rejestrowana przesyłka ekspresowa kosztuje aż 10 euro. Nie wszystkich było na to stać – dodaje Polka.
Podobne afery miały miejsca w innych skupiskach Polonii na świecie. Tylko po pierwszej turze do konsulatów nie dotarły głosy ponad 45 tys. wyborców.
Źródło: GW