Hulaj dusza, piekła nie ma. PiS zniósł limit wydatków w 2021 roku

Tadeusz Kościński.
Tadeusz Kościński. / foto: Flickr
REKLAMA

Spirala zadłużenia będzie postępować w coraz szybszym tempie. Przy okazji przyjęcia ustawy o pracownikach delegowanych przyjęto poprawkę, która zmienia ustawę o finansach publicznych.

Pomieszanie z poplątaniem to najlepsze określenie tego, jak wygląda legislacja za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Tym razem przy okazji wdrażania niekorzystnej dyrektywy unijnej, dodano poprawkę nowelizującą inną ustawę.

Nowelizacja ustawy o finansach publicznych

W mijającym tygodniu Polska jako jeden z pierwszych krajów przyjął zmiany dotyczące pracowników delegowanych. Zmiany te wynikają z dyrektywy UE, która z kolei jest wynikiem lobbingu Francji i Niemiec.

REKLAMA

Eksperci są zgodni, że zmiany przepisów uderzą w polskich przewoźników, a mogą nawet całkowicie zdusić tę branżę. Polska jednak jako pierwsza wdraża niekorzystne dla siebie przepisy i chyba wreszcie poznaliśmy powód.

Okazuje się, że do nowelizacji, która miała dotyczyć ustawy o delegowaniu pracowników, dodano także nowelizację ustawy o finansach publicznych. Wydatki na inwestycje w 2021 roku wyłączono z zawartej w ustawie stabilizującej reguły wydatków – informuje money.pl.

Do tej pory artykuł 112aa regulował dokładnie to, w jaki sposób określany jest maksymalny poziom wydatków, a co za tym idzie ile może on wynosić w danym roku. Wprowadzona poprawka wyłącza konieczność trzymania się tego limitu.

Za nowelizacją ustaw zagłosowali posłowie Prawa i Sprawiedliwości, a także Lewicy i jeden poseł Koalicji Obywatelskiej. Większość posłów KO oraz posłowie PSL i Konfederacji byli przeciwko.

Jak tłumaczą rządzący chodzi o wykorzystanie środków unijnych, a także zwiększanie wydatków państw w czasie walki z kryzysem. To oczywiście pokłosie wyznawanego w PiS-ie keynsizmu i podejścia do gospodarki, zgodnie z którym to wydatki państwa są odpowiedzią na kryzysy gospodarcze.

Wielkie inwestycje odpowiedzią PiS na kryzys

Wielkie inwestycje jako odpowiedź państwa na walkę z kryzysem zapowiedział już w kwietniu minister finansów Tadeusz Kościński. Dodatkowo zamiast obniżki podatków rząd planuje ich dalsze podnoszenie i rozdawanie cudzych pieniędzy, co rzekomo ma napędzić gospodarkę. Tak się oczywiście nie stanie.

Aby rozruszać gospodarkę po kryzysie, chcemy jak najwięcej płynności wpompować w sektor przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Te programy wpisują się w te plany – mówił o świadczeniach socjalnych minister Tadeusz Kościński.

Będziemy kontynuowali duże projekty inwestycyjne, jak budowa CPK i przekop Mierzei Wiślanej. Ale równie ważne są inwestycje lokalne: w drogi, mosty, szpitale, szkoły – mówił Kościński. Mówiąc prościej państwo będzie zabierało pieniądze w podatkach i wyrzucało je na niekoniecznie efektywne inwestycje, byle „tworzyć miejsca pracy”.

Równie dobrze Kościński mógłby zlecić kopanie i zakopywanie dołów, przecież tak samo „stworzyłby miejsca pracy”. Państwo nie może stworzyć żadnych miejsc pracy. Może co najwyżej zabrać miejsca w sektorze prywatnym i przekierować je do sektora publicznego, gdzie z natury rzeczy efektywność jest mniejsza.

Katastrofalne skutki polityki państwa

Istnieje popularny mit, że po Wielkim Kryzysie w USA to państwo, wielkie inwestycje pomogły wyjść na prostą. Jednak nic bardziej mylnego.

Po raz pierwszy zostały jawnie odrzucone zasady laissez-faire, a zaakceptowane metody ingerencji rządu. (…) (Hoover – red.) zostawił Amerykę zupełnie zrujnowaną, pogrążoną w najdłuższym i najdotkliwszym kryzysie w dziejach – pisał w książce „Wielki Kryzys w Ameryce” Murray Rothbard.

Na czym polegał problem? Teoria ekonomii pokazuje, że cykl koniunkturalny może być wywołany wyłącznie przez inflację stymulowaną przez rząd, a inflacjonistyczne i interwencjonistyczne metody mogą tylko przedłużyć i pogłębić kryzys – dodawał.

To ingerencje rządu doprowadziły do niezdrowego boomu lat dwudziestych, a nowe metody Hoovera, polegające na zaawansowanym interwencjonizmie, zaostrzyły przebieg Wielkiego Kryzysu – podkreślał Rothbard. Niestety Polski rząd wybiera dokładnie tą samą drogę, co nie zwiastuje niczego dobrego.

REKLAMA