
W Warszawie znowu pojawiła się furgonetka fundacji pro-life. Środowiska LGBT nie kryją oburzenia i twierdzą, że furgonetkę ochrania policja.
Furgonetka fundacji pro-life Pro Prawo do Życia znowu zaczęła jeździć ulicami Warszawy. Z furgonetki dobiegają komunikaty dźwiękowe, które wzbudzają kontrowersje liberalnej części mieszkańców.
Na samej furgonetce są plakaty przeciwko edukacji seksualnej. Niektóre sugerujące jej związek z pedofilią.
Natomiast stołeczni homoseksualiści oburzają się sugestiami, iż są źródłem „epidemii AIDS”. Innym przeszkadzają zdjęcia abortowanych dzieci.
Furgonetka zaczęła denerwować też radnych. Ci wskazują, że furgonetka dostała asystę dwóch radiowozów.
– To skandal. Burmistrz Śródmieścia prosi o dodatkowe patrole policji, bo w mieście jest niebezpiecznie, a policja ochrania w tym czasie furgonetkę z homofobicznymi i antyaborcyjnymi hasłami – oburza się radna Dorota Łoboda.
– Jeszcze w 2019 roku z grupą warszawskich radnych złożyliśmy doniesienie na policję w sprawie furgonetki krążącej z homofobicznymi hasłami zrównującymi homoseksualizm z pedofilią. Nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi. Tymczasem teraz okazuje się, że policja za pieniądze podatnika ochrania tę furgonetkę, eskortując ją – dodaje radna.
Faktycznie – jeden radiowóz poruszał się przed, a drugi za furgonetką. Niektórzy twierdzili, że ma to związek z tzw. „obywatelskimi zatrzymaniami” furgonetki.
Najgłośniejszym było te na Ursynowie, gdzie rośli mężczyźni z białych BMW zatrzymali auto.
Jak do zarzutów LGBT i radnych odnosi się policja?
– Wskazywany przez państwa pojazd w opisanym zdarzeniu nie był eskortowany przez Policję. Funkcjonariusze monitorowali jedynie trasę przejazdu, pod kątem ewentualnego zakłócania ładu i porządku publicznego – przekazał mł. asp. Rafał Rutkowski z Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Stołecznej Policji.
Źródło: GW / Noizz