
Dziesiątki tysięcy Hongkończyków wyszły w niedzielę na ulice w marszu przeciwko autorytaryzmowi. Protest dotyczył m.in. kar więzienia dla młodych przywódców „rewolucji parasolek” z 2014 roku i dyskwalifikacji prodemokratycznych posłów hongkońskiego parlamentu.
Mimo ulewnego deszczu dziesiątki tysięcy mieszkańców specjalnego regionu administracyjnego wzięły udział w marszu zorganizowanym przez środowiska demokratyczne w 68. rocznicę proklamacji komunistycznej Chińskiej Republiki Ludowej.
Część manifestantów chroniła się przed deszczem pod żółtymi parasolkami, które niesiono w nawiązaniu do masowych protestów, które zablokowały centrum miasta na prawie trzy miesiące w 2014 roku.
Marsz ruszył ok. godziny 15 czasu lokalnego (11 czasu polskiego) z boisk piłkarskich w Parku Wiktorii w okolicy Causeway Bay. Demonstranci przeszli ulicą Hennessy Road pod budynki rządowe w dzielnicy Admiralty. Według organizatorów w proteście wzięło udział 40 tys. osób.
Motywem przewodnim marszu był sprzeciw wobec autorytaryzmu, o który demonstranci oskarżają zarówno władze w Pekinie, jak i lojalny wobec niego lokalny rząd Hongkongu.
Środowiska demokratyczne twierdzą, że władze centralne coraz silniej ingerują w politykę wewnętrzną regionu, który zgodnie z formułą „jeden kraj, dwa systemy” powinien mieć autonomię w tym zakresie.
„(Władze centralne) ingerują w praktycznie wszystkie sprawy w Hongkongu, w tym w media i uczelnie, a teraz próbują nawet manipulować wymiarem sprawiedliwości” – wyjaśnił PAP pod budynkiem hongkońskiego parlamentu rzecznik Ligi Obrony Wolności Hongkongu Hon Lin-shan.
Około 100 hongkońskich aktywistów grożą obecnie kary pozbawienia wolności za działalność demokratyczną, w tym za udział w „rewolucji parasolek”. W ostatnich miesiącach do więzienia trafiło 16 działaczy, w tym młodzi przywódcy ruchu Occupy z 2014 roku Joshua Wong i Nathan Law.
Zobacz też: Norweski generał: „Jeśli chcemy przetrwać, musimy zniszczyć islam”. Skandynawscy wojskowi wieszczą wojnę
„Protestujemy przeciwko rządowi, który wsadził do więzienia liderów ruchu Occupy. – powiedział PAP jeden z uczestników marszu, Hongkończyk Johnny Shu – Protestujemy przeciwko rządowi w Pekinie, rządowi Hongkongu i przeciwko policji”.
Uczestnicy marszu wyrażali sprzeciw m.in. wobec dyskwalifikacji czterech prodemokratycznych działaczy wybranych w 2016 roku do LegCo (hongkońskiego parlamentu), którzy zostali pozbawieni mandatów, gdyż w niewłaściwy sposób złożyli przysięgi poselskie. Władze w Pekinie używają tej „trywialnej sprawy”, by wywołać „tajfun w filiżance herbaty” i „anulować decyzję mieszkańców Hongkongu”, którzy wybrali ich jako swoich przedstawicieli w parlamencie regionu – ocenił Hon. (PAP)