Niemcy nie mogą się doczekać syna nazisty na stanowisku ambasadora w Polsce. Czy do Izraela wyślą rodzinę Hessa albo Eichmanna?

Bernd Freytag von Loringhoven, adiutant Hitlera. Niemcy uparli się, by jego syn Arndt Freytag von Loringhoven był ambasadorem w Polsce
Bernd Freytag von Loringhoven, adiutant Hitlera. Niemcy uparli się, by jego syn Arndt Freytag von Loringhoven był ambasadorem w Polsce
REKLAMA

Kolejne niemieckie media podejmują temat odwlekania zgody przez rząd polski na rozpoczęcie misji dyplomatycznej przez Arndta Freytaga von Loringhoven, który został mianowany na stanowisko ambasadora w Warszawie. Podejrzewają, że za wszystkim stoi Kaczyński, któremu nie podoba się to, że dyplomata jest synem adiutanta Hitlera.

Temat nowego, jeszcze niedoszłego ambasadora podjął warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Gerhard Gnauck. Dalej kontynuuje go „Deutsche Welle”. Wskazują one, że potomek pruskich arystokratów i nazisty Arndt Freytag von Loringhoven czeka już 13 tygodni na zgodę polskiego rządu.

„Ale czy udzielenie agrément musi zająć aż 13 tygodni? W międzyczasie krążą teorie na temat powodów tej sytuacji. W ujęciu chronologicznym, najpierw chodzi o średniowiecznego przodka dyplomaty. W XV wieku był on czołowym rycerzem Zakonu Niemieckiego. Ci «Krzyżacy» do dziś odgrywają w polskiej kulturze popularnej rolę odwiecznego wroga. Kolejny możliwy powód dotyczy już XX wieku: ojciec dyplomaty, Bernd Freytag von Loringhoven, rocznik 1914, w czasie II wojny światowej uczestniczył jako adiutant w naradach o sytuacji w berlińskiej kwaterze głównej fuehrera. Potem był inspektorem generalnym Bundeswehry” – pisze dziennikarz „FAZ”.

REKLAMA

„Jego krewny Wessel Freytag von Loringhoven był tym oficerem, który w 1944 roku zorganizował ładunek wybuchowy do zamachu Stauffenberga na Hitlera, a później w oczekiwaniu na aresztowanie odebrał sobie życie” – dodaje.

Deutsche Welle pisze, iż według Gaucka to „biografia ojca dyplomaty może być przyczyną zastrzeżeń dla przewodniczącego PiS Jarosława Kaczyńskiego”. Tej teorii sprzyja niegdyś polityk, a dziś internetowy troll Radosław Sikorski. Według niego to „rezultat niekompetencji albo nieprzyjazny gest”.Źródłem jest jednak Kaczyński, który nie rozumie, jak funkcjonuje świat – mówi Sikorski w rozmowie z „FAZ”. – Jeśli chodzi o średniowiecze, to byłoby to groteskowe, a jeśli o adiutanta, to byłaby to obsesyjna postawa wobec Niemiec – dodaje.

Niemcy mają najwyraźniej jakieś problemy z oceną rzeczywistości. Skoro od 13 tygodni Arndt Freytag von Loringhoven nie dostaje zgody, to znaczy, że nikt go tu w Warszawie nie chce. Niemcy nie potrafią zrozumieć, że nawet jak ostatecznie PiS się ugnie, co jest możliwe, bo to partia bez zasad, to ambasadorowi z taka przeszłością własną i ojca trudno będzie w Warszawie funkcjonować.

Sikorski ma oczywiście obsesję na tle PiS i powie każdą bzdurę na temat Kaczyńskiego i tego ugrupowania. Sytuacja zaś jest bardzo prosta: a niby czemu mielibyśmy zgadzać się na to, by potomek prominentnego nazisty, były wiceszef niemieckiego wywiadu BND pełnił w Polsce misję dyplomatyczną. Ciekawe, czy Niemcy wysłaliby do Izraela, na ambasadora jakieś dziecię Eichmanna albo Rudolfa Hoessa, komendanta obozu zagłady Auschwitz.

Niemieckie kadry muszą być wyjątkowo nędznym stanie skoro nie można znaleźć nikogo, kto nie kojarzyłby się z barbarzyńską przeszłością i mordami w Polsce. Może i imć Arndt Freytag von Loringhoven nie odpowiada za przeszłość taty nazisty, ale bez wątpienia korzystał z jego kochanych pieniążków i majątku. Niech go wyślą na placówkę do Somalii. Tam na pewno nikomu nie będzie kojarzył się ze zbrodniami jakich dopuściła się jego rodzina.

REKLAMA