
Od czwartku Kraków znajduje się w tzw. żółtej strefie. Dla miasta, które w dużej mierze utrzymuje się z turystyki, mógł to być wyrok. Krakowiacy radzą sobie jednak z omijaniem rządowych zakazów.
Ministerstwo Zdrowia podało w czwartek nową listę powiatów znajdujących się w żółtych i czerwonych strefach. W żółtej strefie znalazła się m.in. stolicy Małopolski – Kraków.
Reporterka Polsat news Dominika Orzeł relacjonuje, że krakowiacy dobrze radzą sobie z obostrzeniami i są przygotowani na to, by narzucony przez rząd reżim nie doprowadził do zamknięcia ich biznesów.
– Według wytycznych ministerstwa zdrowia zakazana jest działalność wszystkich klubów nocnych i dyskotek. Nie oznacza to, że w Krakowie nie wyjdziemy na drinka i potańczyć – mówi dziennikarka.
– Wszystkie lokale zmieniły nazwę z klubu nocnego czy dyskoteki na „cocktail bar” i działają zgodnie z prawem. To, co się dzieje w środku wygląda jednak dokładnie tak, jak przed pandemią – dodała.
To też pokazuje ile tak naprawdę warte są rządowe obostrzenia. Wystarczy zmienić nazwę i lokal z miejsca przestaje być „groźny”.
Źródło: Polsat News