Chcą wykorzystać koronawirusa do rozwalenia na stałe dyscypliny budżetowej UE

Belgia. Bruksela. patrol żołnierzy. Foto: PAP/EPA
Belgia. Bruksela. patrol żołnierzy. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Zasady Paktu Stabilności i Wzrostu zostały zawieszone z powodu kryzysu koronawirusa. Francja jednak nadal dokonuje roszad w debacie na temat europejskich przepisów budżetowych. Francuski sekretarz stanu do spraw europejskich Clément Beaune oświadczył we wtorek 22 września, że jest przeciwny powrotowi do zasad dyscypliny budżetowej, jakie obowiązywały w UE przed ich zawieszeniem z powodu kryzysu z Covid-19.

„Nie możemy sobie wyobrazić powrotu paktu na rzecz stabilności i wzrostu (SGP)” – mówił w wywiadzie dla AFP. W marcu Unia Europejska zawiesiła stosowanie zasad Paktu Stabilności i Wzrostu (PSW).

Bruksela chciała złagodzić negatywne skutki koronawirusa i poluzowała reguły dotyczących długu i deficytu finansów publicznych. Komisja uznała, że należy pozwolić krajom zadłużyć się i przekroczyć dozwolone limity, nie narażając się na sankcje.

REKLAMA

Wśród zobowiązań, których państwa członkowskie nie muszą już obecnie wypełniać, jest słynna zasada, zgodnie z którą ich deficyt publiczny nie może przekraczać 3% wartości ich PKB. Jak widać Francja chce z poluzowania korzystać już niezależnie od skutków pandemii koronawirusa.

Na razie nie ma mowy o powrocie do normalnej dyscypliny budżetowej. Nikt też nie podaje żadnej daty. To jednak stan tymczasowy, z którego Paryż chciałby uczynić regułę.

„Nie będziemy w stanie przywrócić paktu stabilności w takim stanie, w jakim obowiązywał wcześniej” – mówił Beaune i dodał, że gospodarki potrzebują inwestycji. Co więcej usprawiedliwiał taki krok potrzebą ich… transformacji ekologicznej.

Zabawy w ekologię w czasach kryzysu okazują się bardzo kosztowne i prowadzą do owego kryzysu pogłębiania. Prymat ideologii nad efektywnością pokazuje już los francuskiej energetyki, która ostatnio, z powodu niewydolności systemów „zielonej energii”, musiała korzystać z… węgla i importu energii z Niemiec.

Źródło: Le Figaro/ AFP

REKLAMA