
Rząd idzie za ciosem i spogląda, skąd można by wyciągnąć obywatelom pieniądze. Socjaliści z PiS coraz poważniej rozważają oskładkowanie umów cywilnoprawnych. Pomysł grabieży lada dzień trafi pod dyskusję rządowych partnerów społecznych
Władza od dłuższego czasu czai się, by wprowadzić obowiązkowy ZUS od umów cywilnoprawnych. W 2019 roku to się nie udało, ale rząd wychodzi najwyraźniej z założenia, że co się odwlecze, to nie uciecze.
„Gazeta Wyborcza” podaje, że Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej skierowało projekt oskładkowania pracy na kolejny etap. Na czele resortu stoi Marlena Maląg, która ostatnio zapowiedziała, że w żadnym wypadku nie są rozważane cięcia w programach socjalnych.
Co innego pobieranie dodatkowych składek z umów zlecenia – za to ministerstwo weźmie się z przyjemnością. Teraz projekt konsultowany będzie z Radą Dialogu Społecznego.
Reforma polegająca na grabieży miałaby zostać przeprowadzona w 2021 roku, czyli wejść w życie pewnie od 2022 roku. Obowiązkowe ubezpieczenia społeczne oznaczałyby oczywiście mniejszą pensję netto.
To nic innego jak kolejna forma dotowania studni bez dna, trupa, jakim jest ZUS. W zamian państwo polskie obiecuje, że w przyszłości będą wyższe emerytury. Mało kto wierzy jednak, że w ogóle będą.
Jaki będzie ostateczna wersja projektu, czas pokaże. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chciałoby oskładkowania wszystkich umów. Ministerstwo Kultury z kolei jest przeciwne nakładaniu haraczu na umowy o dzieło.
Business Centre Club, czyli prestiżowy klub przedsiębiorców, przesłał do redakcji Business Insider Polska stanowisko, w którym podkreśla, że propozycje rządu wpisują się w nurt „zaostrzania przepisów dotyczących oskładkowania umów, który jest zupełnie oderwany od realiów, w jakich obecnie funkcjonują pracodawcy i pracownicy”.