
Minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił program „zero tolerancji” dla osób odmawiających noszenia maseczek. Społeczeństwo ma się bać i respektować niezgodne z prawem rozporządzenia władzy. Do akcji wkracza też policja, która – tak jak wiosną – ma ściśle kontrolować i karać. Straszeni są kierowcy i pasażerowie samochodów.
Od soboty, 10 października wchodzą nowe rozporządzenia, które nakazują noszenie maseczek także w przestrzeni otwartej w strefach żółtych i czerwonych. Surowych konsekwencji karnych unikną tylko te osoby, które mają zaświadczenie lekarskie zwalniające ich z zasłaniania nosa i ust.
– Od soboty trzeba będzie się wylegitymować zaświadczeniem potwierdzającym takie dolegliwości bądź dysfunkcje. Będziemy bardzo rygorystycznie podchodzić – jako funkcjonariusze – do obowiązku zasłaniania ust i nosa – zapowiedział Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.
– Wydałem komendantom wojewódzkim policji rekomendację, by karać, a nie tylko pouczać osoby niestosujące się do tego obowiązku – kontynuował szef policji.
Maseczki w samochodach
Drogówka z kolei ma kontrolować samochody. Sprawdzane będzie, czy kierowcy oraz pasażerowie stosują się do rozporządzeń zasłaniania nosa i ust. Kiedy trzeba to robić?
Według policji maseczki powinny mieć osoby, które podróżują jednym samochodem, ale nie zamieszkują razem.
Jeśli zaś podróżujemy sami bądź z bliskimi, z którymi wspólnie mieszkamy lub z dzieckiem do lat 4, wówczas nie ma obowiązku zasłaniania twarzy. Odstępstwo dotyczy również osób, których stan zdrowia na to nie pozwala – tu potrzebne będzie zaświadczenie.
Miłościwa policja przewidziała mało „miłościwe” kary. Za brak maseczek w samochodzie grozi 500 zł mandatu. A dodatkowo, gdy do akcji wkroczy sanepid – kara administracyjna. Widełki? Od 5 tys. zł do 30 tys. zł.
– W przypadku odmowy przyjęcia takiego mandatu, chcielibyśmy wprowadzić każdorazowo taki mechanizm, że będzie kierowany wniosek o ukaranie do sądu i dodatkowo wniosek o wdrożenie postępowania administracyjnego do inspekcji sanitarnej, aby te dolegliwości były naprawdę odczuwalne – straszy komendant główny policji.