Prawdziwe fakty na temat skuteczności maseczek. Naukowcy obalają wiele popularnych mitów

Maseczka/Foto: PAP
Maseczka/Foto: PAP
REKLAMA

Maseczki stały się pewnym symbolem w dobie obecnej pandemii, a wiele osób świadomie odrzuca ich noszenie. Najnowsze badania pokazują, czy powszechnie noszone maseczki ograniczają rozprzestrzenianie się koronawirusa.

Poniższy artykuł traktuje jedynie o najnowszych badaniach na temat skuteczności maseczek. Abstrahujemy tu od teoretycznych aspektów ograniczania wolności czy też ewentualnej nadmiernej paniki wobec koronawirusa, który sam w sobie zdaniem niektórych lekarzy nie jest aż tak groźny, jak się go przedstawia.

Rządowa propaganda

Według rządowej propagandy noszenie maseczek ograniczają transmisję wirusa niemal do zera. Od soboty maseczki będą obowiązkowe także w przestrzeni publicznej, a na profilu Kancelarii Premiera pojawiła się grafika sugerująca, że ich noszenie zmniejsza ryzyko transmisji o 88.5 pkt procentowego.

REKLAMA

Grafika na profilu Kancelarii Premiera nie jest zbyt dobrze opisana. Możemy jednak interpretować, iż wg rządowej propagandy, kiedy dwie osoby nie mają maseczek ryzyko emisji wirusa wynosi 90 procent, natomiast kiedy obie mają je założone spada ona do 1.5 procent.

Ryzyko transmisji miałoby zatem być ograniczone o 88.5 pkt procentowego, czego jednak nie pokazują nawet najbardziej optymistyczne dla zwolenników maseczek badania. W przypadku, kiedy dwie osoby mają maseczki i zachowują dystans społeczny ryzyko spadać ma do 0 procent.

2 pkt procentowe skuteczności

W artykule opublikowanym na początku października na naukowym portalu nature.com czytamy, że noszenie maseczek może ograniczać transmisję wirusa, jednak znacznie mniej niż twierdzi rządowa propaganda.

W jednym z badań, którego wstępne wyniki opublikowano w sierpniu, a które jeszcze nie zostało poddane krytycznej analizie, wykazano iż maseczki przyczyniają się do ograniczenia liczby nowych zakażeń o 2 punkty procentowe.

Nie trzeba było prowadzić wielu obliczeń, żeby zrozumieć że to dobry pomysł (noszenie maseczek – red.) – przyznał szczerze autor badania Jeremy Howard z Uniwersytetu San Francisco w Kalifornii.

Jednak portal nature.com zauważa, że badania opierają się na wielu założeniach, które przyczyniać się mogą do przeceniania roli maseczek. Biorą jedynie pod uwagę obowiązek albo zalecenie noszenia maseczek lub jego brak i zestawiają dane dotyczące procentowych wzrostów zachorowań.

Autor artykułu podkreśla, iż nie wzięto pod uwagę innych obostrzeń wprowadzanych wspólnie z nakazem noszenia maseczek, które również przyczyniają się do zmniejszenia nowych przypadków. Z drugiej jednak strony naukowcy musieli przyjąć założenie poprawnego noszenia maseczek przez obywateli, czyli zakrywania i ust i nosa, co jak wiemy w wielu przypadkach nie ma miejsca.

Maski i maseczki

Naukowcy ciągle jednak nie mają pewności co do tego, co jest główną drogą transmisji wirusa. Sam wirus ma tylko około 0,1 µm średnicy, ponieważ nie opuszcza organizmu samodzielnie, maska musi blokować nieco większe cząstki, tzw. aerozole o średnicy około 0,2 µm.

Bardzo skuteczne przy takim założeniu będą profesjonalne maski medyczne, ale nie zwykłe maski, z których korzystają obywatele. Popularne, profesjonalne maski filtrujące N95 blokują około 90% napływających aerozoli o średnicy do 0,3 µm.

Znacznie mniej wiadomo na temat masek chirurgicznych i masek materiałowych – mówi Kevin Fennelly, pulmonolog z US National Heart. Jedne z badań pokazały, że powszechnie używane maseczki mogą zablokować 80% wydychanych aerozoli o średnicy 2 µm – co oczywiście nie ma jakiegokolwiek wiarygodnego przełożenia dla blokowania aerozoli o ww średnicy 0,2 µm.

Maseczki tylko dla personelu medycznego

Z kolei na portalu magazynu medycznego thelancet.com czytamy, że obecne badania na temat skuteczności maseczek są niespójne, a pewność prezentowanych wyników jest bardzo niska lub niska. Wynika to z tego, iż dotychczasowe badania i obserwacje obarczone są dużym ryzykiem błędu lub pochodzą z pośrednich dowodów z badań dotyczących innych wirusów.

– Dotychczasowe badania sugerują zmniejszenie ryzyka względnego infekcji w zakresie od 6 do 80 procent – czytamy na portalu. Jak widać różnica w wynikach badań jest ogromna, a zdaniem autorów może wynikać przede wszystkim ze sposobu przeprowadzania badań, w tym badanej grupy czy rodzaju maseczki.

Magazyn przytacza badania w Norwegii według których aby zapobiec jednej nowej infekcji tygodniowo maseczki musiałoby nosić 200 tysięcy obywateli. – Z perspektywy populacji można argumentować, że noszenie maseczki nie jest ani warte pieniędzy, ani nie przewyższa potencjalnych szkód, a decyzję o założeniu maski na twarz należy pozostawić jednostce – czytamy.

– Jednak dla osób o wysokich ryzyku, takich jak pracownicy służby zdrowia opiekujący się pacjentem z COVID-19, noszenie maseczki zapobiega infekcji nawet u jednej na dwie osoby i stanowcze zalecenie, aby wszystkie takie osoby nosiły maseczkę, może być uzasadnione – podkreślono.

Jednocześnie wskazano, że na początku mniemanej pandemii naukowcy uważali, iż pewne negatywne skutki noszenia maseczek, które występują (i to twierdzenie naukowców, nie szuryzm – red.) przewyższają korzyści z noszenia maseczek. Obecnie przeważają opinie w drugą stronę. Zdaniem autorów artykułu noszenie maseczek „może być dopuszczalne, pomimo potrzeby większej liczby dowodów”.

Gdzie to nas prowadzi?

Dalej autorzy postanowili odpowiedzieć na pytanie, do jakich wniosków prowadzą dotychczasowe badania nad skutecznością maseczek. Po pierwsze podkreślili, że dotychczasowe dowody przytaczane w badaniach na temat maseczek są niejasne i niepewne.

Po drugie ocenili, że decydenci i ich doradcy opracowujący zalecenia i nakazy dotyczące maseczek powinni wziąć pod uwagę negatywne konsekwencje noszenia maseczek, ryzyko zakażenia dla danej populacji i miejsc, a także akceptowalność i wykonalność owych decyzji. Jednocześnie powinni przedstawić kontekst i kryteria, którymi kierowali się przy wydawaniu zaleceń lub nakazów.

Po trzecie wskazano, że środki ochronne takie jak maseczki mają znaczenie w miejscach o podwyższonym ryzyku, czyli przede wszystkim w szpitalach, gdzie używa się profesjonalnych masek o wysokim procencie skuteczności. Przypomniano, iż WHO zaleca noszenie maseczek osobom z objawami oraz osobom z grup ryzyka.

REKLAMA