Francuzi znowu przypisują „Cud Nad Wisłą” Weygandowi. W dodatku miał go uhonorować nawet Gomułka

Do broni! Bij bolszewika! Plakaty z okresu Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Źródło: wikimedia
Do broni! Bij bolszewika! Plakaty z okresu Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Źródło: wikimedia
REKLAMA

Francuski tygodnik „Valeurs Actuelles” twierdzi, że w połowie czerwca 1920 r., kiedy Polacy wycofywali się przed Armią Czerwoną, Francja wysłała im przywódcę, który naprawił sytuację. „Zrobił to w miesiąc” – pisze Jean-Michel Demetz.

Chodzi oczywiście o gen. Weyganda. Tygodnik przypomina tłumne powitanie wieczorem 28 sierpnia 1920 r. na Gare de l’Est wojskowego, który powrócił do Francji pociągiem specjalnym. Francuskie gazety pisały o „zwycięzcy bolszewizmu”. Niestety autor powiela tu propagandowe tezy ówczesnych mediów i pisze, że „Weygand był oficjalnie doradcą Szefa Sztabu Wojska Polskiego, ale faktycznie będąc w cieniu, dowodził operacjami, które pozwoliły powstrzymać porażkę i inwazję Armii Czerwonej”.

Tygodnik opisuje historię odzyskania niepodległości przez Polskę. Autor przyznaje, że konflikt z Rosją sowiecką groził rozlaniem się na Europę; „W Paryżu panika rozprzestrzenia się wśród władz. Gdyby po pokonaniu Polski Sowieci związali się z Niemcami, pokonanymi i upokorzonymi przez ciężar reparacji zażądanych w Wersalu, Europa mogłaby ponownie wyruszyć w nowy konflikt, którego wynik byłby niepewny!”.

REKLAMA

Dalej jest o „pomocy” aliantów, czyli „wysłaniu dwóch misji wojskowych do Warszawy w celu oceny realnej sytuacji na froncie wschodnim. Londyn wysłał generała Percy’ego Radcliffe’a, Paryż wybrał Maxima Weyganda”.

Tygodnik przywołuje tu biografię generała „Weygand intransigeant” Maxa Schiavona. Urodzony w Brukseli w 1867 roku z nieznanych rodziców (były nawet plotki o bękarcie cesarskim Maksymilina Habsburga lub królewskim Leopolda), w końcu naturalizowany Francuz, który robi karierę wojskową.

Gdy tylko wybuchła wielka wojna, Weygand został mianowany szefem sztabu gen. Focha. Jest odpowiedzialny za przygotowanie kontrofensywy i bitwę nad Marną.

Nie chciał „urażać słowiańskiej wrażliwości”

Wracajmy jednak do „wątku polskiego”: „Przybywając 24 lipca 1920 r. do Warszawy, Weygand szybko zorientował się w sytuacji. Przygnębienie, w jakim pogrążył się Piłsudski i wynikająca z tego dezorganizacja, wprawia go w zakłopotanie. (…) Polacy liczyli na masowe posiłki, a zobaczyli tylko przybywającego generała, który mógł liczyć tylko na kilku francuskich oficerów wysłanych na rok do pomocy w szkoleniu. Demoralizacja była taka, że ​​biskupi w sanktuarium na Jasnej Górze biskupi odnowili poświęcenie kraju Maryi Dziewicy. W takiej sytuacji Francuzi reagują. Ten konserwatywny, pobożny katolik, którego żona jest w połowie Polką, był wybitnym analitykiem. W ciągu kilku dni, ten  'doradca szefa sztabu’ polskiej armii – taki był jego oficjalny tytuł, który miał nie urażać słowiańskiej wrażliwości – bierze sprawy w swoje ręce”.

Dalej jest o tym jak Weygand „odprawia niekompetentnych generałów, lokalizuje teren bitwy, a przede wszystkim przygotowuje plan kontrofensywy z wybranymi przez siebie polskimi oficerami”. I tak doprowadza do rosyjskiej klęski.

Jest też o „skromności” Weyganda. Jego „zmysł polityczny spowodował, że ​​bardzo uważał, aby nie przypisywać sobie zasług. Nowe państwo polskie chce być sojusznikiem Francji przeciwko Rosji i Niemcom; zamiast je upokarzać, lepiej zostawić mu poczucie chwały na polu bitwy”.

Doceniony w kraju i w… PZPR

Demetz twierdzi jednak, że „Paryż zrozumiał”, iż to Weygand jest „historycznym pogromcą Armii Czerwonej” i jaką rolę odegrali w tej bitwie Francuzi. Artykuł „VA” potwierdza, że każdy sukces ma wielu ojców. Pośrednio pokazuje jednak, w jaki sposób Francuzi postrzegają Polskę. Bez ich „pomocy” nic się udać nie może.

Artykuł kończy anegdota o tym, że „Polska nie zapomniała o decydującym wkładzie Francuzów”. Demetz twierdzi, że „2 lutego 1965 r. na pogrzebie żołnierza w kościele Saint-Philippe-du-Roule z rozkazu Władysława Gomułki, pierwszego sekretarza KC PZPR pojawił się ambasador PRL”. Miał to być „wyjątkowy hołd złożony zbawicielowi Europy przed bolszewizmem”, a także dowód na to, że „nawet w oczach polskiego rządu komunistycznego rewolucyjny internacjonalizm ustąpił służbie dla ojczyzny”.

Młody francuski historyk musi się jeszcze sporo uczyć. Szkoda jednak, że prawicowy tygodnik francuski powiela stereotypy historyczne bez weryfikacji. Gomułka honorujący Weyganda za „pobicie bolszewików” to niemal horrendum.

Źródło: VA

REKLAMA