Na początku października transwestyci przebrani za zakonnice dla prowokacji przystąpili do komunii świętej w Kościele Najświętszego Zbawiciela w dzielnicy Castro w San Francisco. Arcybiskup, który komunii im udzielił później przeprosił. Twierdził, że nie wiedział, że to mężczyźni. Jest to oczywiście fałsz. Transwestyci ci stosują charakterystyczny makijaż, farbują na kolorowo włosy, oraz nie ukrywają swych męskich atrybutów. Należą do radykalnie antychrześcijańskiej organizacji pod nazwą Siostry Wiecznego Dogadzania (Sisters of Perpetual Indulgence). Grupa ta powstała w 1979 r. i jej członkowie są stałymi bywalcami homoparad oraz jednymi z najbarwniejszych praktyków (obok Dykes on Bikes, motocyklowego klubu lesbijek) ideologii „wesołków” (gay ideology).
Od lat sześćdziesiątych ideologia ta kroczy triumfalnie na przód, zmieniając kulturę Stanów Zjednoczonych. Chodzi jak zwykle o władzę. Zwolennicy „gay power” nauczyli się swą preferencje seksualną wyrażać w ramach dyskursu demokratycznego i egalitarnego. Jeśli wszystko jest równe, takie same, jeśli nie ma różnic między, na przykład, chrześcjaństwem a kanibalizmem, no to – według argumentu zainteresowanych — homoseksualiści powinni być traktowani jako norma, a więc być równouprawnieni. W rzeczywistości nie chodzi o równouprawnienie, ale o uprzywilejowanie. Normą biologiczną jest bowiem przedłużanie gatunku. Odejście od normy nie może być normą.
Słowo homoi po grecku znaczy taki sam. Homoseksualizm jest obecny w naturze, w około 1%-3% osobników, nawet wśród koników morskich. Homoseksualizm nie jest jednak naturalny, bowiem nie służy przedłużaniu gatunku. Tworząc kulturę, która dozwala, promuje, ba! wręcz idealizuje homoseksualizm zachęcamy osoby słabe, rozmemłane do eksperymentów kulturowych. Jeśli struktura władzy i dyskurs politycznej poprawności opiera się na tyranii mniejszości wtedy słabeusze i oportuniści dołączyć chcą do mniejszości, albo przynajmniej je popierać. Młodzież zaczyna eksperymentować w miejscach, gdzie przedtem ją nie ciągnęło. Następuje kulturowa (ale nie biologiczna) normalizacja ekscentryzmu. Dotyczy to wszystkich sfer życia.
Jak podał magazyn mojej jednej Alma Mater, „w zeszłym roku, panel ekspertów prawnych judaizmu konserwatywnego zaaprobowało teshuva czyli odpowiedź, która tym samym położyła kres otwartemu zakazowi przeciw gejowskim rabinom i małżeństwom homoseksualnym… Żydowskie Seminarium Teologiczne otworzyło swoje wrota dla studentów gajowskich i lesbijskich… Decyzja na temat ślubów homoseksualnych wciąż jest sprawą poszczególnych kongregacji i instytucji.” (“A New Covenant,” Columbia: The Magazine of Columbia University, Summer 2007, p. 45)
Gwoli wytłumaczenia: judaizm „konserwatywny” wywodzi się z ruchu oświeceniowego. Ortodoksyjny judaizm nadal naucza, że karą za homoseksualne stosunki jest śmierć. Niektórzy protestantcy fundamentaliści opierający się głównie na Starym Testamencie są bliscy żydowskim ortodoksom. Tylko katolicy jednoznacznie powtarzają za św. Augustynem: „nienawiść do grzechu, miłość do grzesznika.” A o to czasami trudno, oj, trudno.
Prawie ćwierć wieku temu pracowałem w ekskluzywnym sklepie Neiman Marcus w San Francisco. Na około 300 zatrudnionych połowa to kobiety, a druga połowa chciała nimi być. Tylko ja i szef bezpieczeństwa sklepu byliśmy „nienormalni.” Codziennie właściwie opowiadano mi jak zaprzeczam sam sobie (I am in denial) bowiem nie chcę z kolegami z pracy figlować. Poniedziałki były najgorsze. Chłopaki po weekendzie z entuzjazmem opowiadali jak przekłuwali sobie sutki i ciągali się na łańcuchach. Czasami nieprzyjemnie było iść do łazienki bowiem i tam czuwali chętni do figlów. Na imprezach gaszono światło i zaczynało się anonimowe poznawanie sąsiadów. Mógłbym tłuste tomy zapełnić wspomnieniami o „prześladowaniu seksualnym” (sexual harrassment). Gdy opowiadałem przyjaciołom i rodzinie na przedmieściach tego miasta co się dzieje u mnie w pracy, nikt mi nie chciał wierzyć. Tylko mój wice-rodzic celnie zauważył:
„Gotowy byłem im współczuć, ale oni ze swojej preferencji robią cnotę.”
Z 15 lat temu jedna z moich powinowatych opowiadała jak w ekskluzywnej szkole średniej Phillips Andover Academy w Massachussets nauczyciele zachęcali uczniów do eksperymentacji z osobami tej samej płci bowiem „jeszcze nie wiesz co lubisz, a jak nie spróbujesz, to nie będziesz wiedzieć.” Teraz to wszystko jest normą w większości dużych miast Ameryki.
Rok temu wyciąłem sobie z Ohio Plain Dealer (21 października 2006) notatkę o zakochanej nastolatce. Otóż 16-letnia Louise Egan Brunstad cierpiała bowiem obiekt jej zalotów – koleżanka z klasy – nie miała ochoty na miłość lesbijską. Louise usiłowała więc popełnić samobójstwo. Została jednak oskarżona o morderstwo po tym jak prowadząc Mercedesa mamusi doprowadziła do czołowego zderzenia z samochodem prowadzonym przez Nancy Salado-Mayo, która zginęła na miejscu. Można na tę sprawę popatrzeć też jako na zderzenie, nomen omen, dwóch kultur.
Ludzie się bronią. Na przykład z 10 lat temu był bunt rodziców w Nowym Jorku gdy biurokraci edukacyjni narzucili podręczniki dla trzecioklasistów pod tytułem: „Heather ma dwie mamusie,” (Heather has two mommies) oraz „Nowy współmieszkaniec tatusia” (Daddy’s New Roommate). Zbuntowanym udało się usunąć podręczniki. Na razie przynajmniej. Sprawa ta powróci, jest bowiem obiektem stałych gier politycznych.
Większość polityków po prostu bawi się w kunktatorów. Kilka dni temu gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger zakazał biurokracji edukacyjnej tego stanu używać słów „mama i tata” oraz „mąż i żona”. Oznacza to, że w szkołach kalifornijskich nie można będzie stosować norm tradycyjnych do opisania rodziny. Chodzi o to aby nie urazić związków homoseksualnych. Ale jest to tylko kość dla lobby i elektoratu hominformicznego bowiem jednocześnie Scharzenegger zawetował prawo legalizujące małżeństwo par tej samej płci.
Ideologia „gay power”, która jest pochodną ideologii egalitarnej nigdy się nie zatrzyma. Zaczęło się dość sprawiedliwie – od tego aby homoseksualistów w ich klubach policja zostawiła w spokoju. Przecież mają wolną wolę. Ale działania radykalnych aktywistów Hominternu rozszerzają się na całą przestrzeń kulturową i społeczną. Profanacja w kościele w San Francisco blednie przy atakach podczas mszy na Katedrę Św. Patryka w Nowym Jorku. A jak się rozpędzą to i przyjdą do Państwa do domu. Postęp nigdy się nie zatrzymuje chyba, że zmiażdrzy go młot kontrrewolucji.