
Podstawową rzeczą, która powinna przyświecać przy formułowaniu strategii to zasada dobrowolności. Nie możemy robić nic na siłę – mówił o strategii walki z koronawirusem dla portalu DoRzeczy.pl dr Paweł Basiukiewicz, internista i kardiolog. Jego zdaniem aktualna taktyka jest brutalna i związana z przymusem.
Dr Basiukiewicz zdradził, że zgłosił się do niego Maciej Dierżanowski, były ekspert Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, który postanowił zebrać grupę osób. Wśród nich zaangażował m.in. prof. Ryszarda Rutkowskiego z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, prof. Piotra Kunę z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, dr hab. Agnieszkę Chłoń-Domińczak ze Szkoły Głównej Handlowej oraz innych specjalistów.
– Wszystkim chodzi o to, aby zachować pewien balans pomiędzy zahamowaniem rozprzestrzeniania się wirusa a ochroną majątku, dobrobytu i zdrowia psychicznego Polaków. Trzeba zachować zdrowy rozsądek w postępowaniu. Należy pozbyć się narzuconego nam z góry przekonania, że musimy za wszelką cenę pozbyć się wirusa – tłumaczy Basiukiewicz.
Jednocześnie doktor przyznał, że podejmowanie decyzji w takiej sytuacji jest niezmiernie trudne i obarczone wielką odpowiedzialnością. – Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w bardzo komfortowej sytuacji jako komentator z boku, praktycznie nie biorąc za to odpowiedzialności – stwierdza i tłumaczy, że „osoby, które podejmują te decyzje, robią to pod olbrzymią presją, patrząc jednocześnie na to, co robią inne kraje”.
Zdaniem Basiukiewicza strategia prowadzona przez Europę i resztę świata jest zupełnie nietrafiona i prędzej czy później doprowadzi nas do „poważnych szkód społecznych i gospodarczych”. W związku z tym strategię trzeba zmienić o „180 stopni”.
Dziennikarz zadał doktorowi pytanie czy lekarstwo może okazać się gorsze od choroby? – Tak, moim zdaniem doszliśmy właśnie do tego punktu. Każde lekarstwo ma działania niepożądane i jakieś dobroczynne skutki. Chodzi o to, aby liczba ofiar związanych z zastosowaniem lekarstwa nie przewyższała liczby osób, które uratowaliśmy stosując lek – odpowiedział.
Basiukiewicz tłumaczy, że strategia walki z COVID-19 się na przymusie, a na zasadzie dobrowolności. – Nie możemy robić nic na siłę. Obecna taktyka, nie tylko w Polsce, jest niestety bardzo brutalna. Pod przymusem umieszcza się ludzi w domach, zamyka się ich firmy, dużo osób traci pracę – przypomina.
Dr Basiukiewicz zauważa, że na liczbę zakażeń wpływ ma cała masa czynników, a świat jest zbyt skomplikowany na szybką odpowiedź. Wymienił kilka podstawowych czynników, a wśród nich: sezon jesienno-zimowy, ilość wykonanych testów. Po trzecie, im więcej testów antygenowych kosztem testów PCR będziemy stosować, tym mniej zakażeń odnotujemy, gdyż testy te wykrywają głównie moment najwyższej zakaźności, jednak przez to są mniej czułe – dodaje. Jest jeszcze czynnik psychologiczny, czyli ucieczka ludzi przed wykonaniem badania w obawie przed aresztem domowym i kwarantanną.
Jaką receptę ma dla rządu?
– Od sierpnia apeluję, aby zakończyć nakazową izolację i kwarantannę. Jest to nieskuteczne, ponieważ izolujemy prawdopodobnie ok. 5-10 procent wszystkich osób zakażonych. W tym momencie w kwarantannie znajduje się ok. 260 tys. ludzi, a w szczytowym momencie było to ok. pół miliona osób. W dużej części są to osoby aktywne zawodowe. Pogłębiamy w ten sposób kryzys gospodarczy i czynimy duże szkody społeczne i psychologiczne, w bardzo niewielkim stopniu – jeśli w jakimkolwiek w ogóle – wpływając na przebieg krzywej epidemicznej – tłumaczy.
Po drugie, stworzyłby zespół doradczy, którego zadaniem byłoby precyzyjne określenie „kiedy mamy rozpoznawać aktywne zakażenie wirusem i kiedy taki pacjent wymaga izolacji od innych pacjentów, jeśli się znajdzie w warunkach szpitalnych”.