
Rząd szykuje strzykawkowo-szczepionkowy blitzkrieg. Partia nie zamierza się patyczkować z Polakami.
Rząd PiS przygotowuje się do narodowego programu szczepień. Po 11 grudnia rząd wybierze dostawców i szpitale tymczasowe, które zamienią się w punkty szczepieniowe.
Wybrane zostaną te punkty, które będą w stanie przeprowadzić minimum 180 szczepień tygodniowo.
Co ciekawe, w Polsce w programie narodowego szczepienia udział będą mogli wziąć tylko lekarze i pielęgniarki pracujące pod nadzorem lekarzy.
– Armia zwerbowana do szczepienia będzie miała 40 do 50 tys. osób z personelu medycznego. Jednocześnie program szczepień ma nie zakłócać normalnego funkcjonowania przychodni. Jak to możliwe? Tego nie wiem – komentuje plany rządu PiS dr Tomasz Sommer.
Co więcej, w każdej gminie ma być co najmniej jeden mobilny punkt szczepień. Program ma ruszyć już w styczniu.
To o tyle szokujące, że dopiero trwa proces rejestracji i oceny badań klinicznych szczepionek.
– A co jeśli okaże się, że proces rejestracji nie zostanie dopełniony, a ocena wyników badań klinicznych będzie negatywna? Wiadomo co – tak nie będzie. Klepnięte to zostanie, a wyniki bez względu na to jakie będą, zostaną ocenione pozytywnie. Jeżeli zdarzyłoby się inaczej, to cała para w gwizdek – całe budowanie 8 tys. punktów i wynajmowanie 40 – 50 tys. ludzi byłoby na nic. A my nie możemy dopuścić do marnotrawstwa. No, chyba, że chodzi technikę Sasina – wskazuje dr Sommer.
Źródło: Tomasz Sommer Extra