
Rodzice formalnie nie mogą wysyłać dzieci na zorganizowane obozy w czasie ferii. Jeśli jednak zapiszą pociechę do klubu sportowego, wyjazd na zimowisko jest (niemal) pewny – donosi „Dzienniku Gazeta Prawna”.
Kuratoria oświaty nie robią problemów z wyjazdami na obozy sportowe, których celem jest przygotowanie uczestników do zawodów sportowych. Efektem jest coraz większa liczba zgrupowań piłkarskich, pływackich czy narciarskich w bazie Ministerstwa Edukacji.
Rodzice chcą uratować dzieciom ferie, a organizatorzy minimalizować straty wynikłe z narzuconych przez rząd koronaobostrzeń, w ramach których organizacja wjazdów na ferie, nie będących zgrupowaniami sportowymi, jest zabroniona.
Tym samym rośnie liczba dzieci zapisywanych do klubów sportowych, co daje podkładkę do uczestnictwa w zorganizowanym wyjeździe.
– Nie dziwi mnie więc fakt, że rodzice i organizacje sportowe korzystają z luki prawnej. Chcą umożliwić dzieciom udział w choćby kilkudniowym wypoczynku poza miejscem zamieszkania – mówi Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
Cieszą się też oczywiście przedstawiciele branży turystycznej, którzy ratują się jak mogą. – Zwykle mieliśmy wypełnione terminy pobytu dla dzieci na trzy lata do przodu, a teraz wszystkie wycieczki zostały odwołane. Dlatego jestem otwarta na przyjęcie uczniów ze szkółek sportowych. Będę w tej sprawie rozmawiać ze starostą, ale nie wydaje mi się, aby były jakieś przeszkody prawne i organizacyjne. Tym bardziej że pracownik kuratorium potwierdził mi, że zgrupowania sportowe uczniów przygotowujących się do zawodów mogą być organizowane poza miejscem zamieszkania – mówiła dziennikowi Dorota Sztokfisz, dyrektor Domu Wczasów Dziecięcych „Pałac Tatrzański” w Kościelisku.
Świateł w tunelu dostrzegli też przedsiębiorcy organizujący transport dla wycieczek. – Wiele klubów sportowych pyta, czy zorganizuję im przejazd autokarem w góry. Godzę się z radością, zaznaczając, że z uwagi na kontrole inspekcji transportu drogowego co drugie miejsce w pojeździe musi być wolne – mówił z kolei przedsiębiorca z Łomnej w Małopolsce.
A Marzena Litwinek, przedsiębiorca z Serocka, zapowiedziała, że przygotowuje się właśnie do przyjęcie zespołu tanecznego. – Oczywiście zanim to zrobię, muszę się upewnić, czy przepisy mi na to pozwalają – dodała.
Ekspert ostrzega jednak przez nadmiernym optymizmem, bo premier Mateusz Morawiecki i jego ludzie już pokazali, że lubią podejmować kluczowe decyzje w ostatniej chwili. – Rząd może nas zaskoczyć, jak to zrobił przed świętem zmarłych, kiedy z dnia na dzień zamknął cmentarze – stwierdził Robert Kamionowski.
Tak czy inaczej przedsiębiorcy z branż związanych z turystyką próbują ratować się na własną rękę i obejść narzucone restrykcje. To kolejne takie sygnały po tym jak rozwiązań na dalsze funkcjonowanie mimo zakazu szukały siłowanie czy hotele.