We wrześniu obiegła francuskie media wiadomość, że 22-letnia studentka była molestowana słownie na ulicy Strasburga, ponieważ nosiła krótką sukienkę. Epizod stał się na tyle głośny, że do Strasburga poleciała osobiście minister Marlena Schiappa.
Schiappa była ministrem ds. równości płci, teraz jest sekretarzem stanu ds. obywatelskości. Od lat prowadzi feministyczną walkę i wprowadza „postępowe” rozwiązania. Sprawa zbyt krótkiej sukienki stała się dla niej okazją do kolejnych wystąpień i potępiania przemocy wobec kobiet.
Policja przynaglona wystąpieniem minister, zabrała się ostro do pracy. I może zbyt ostro… Analiza monitoringu, przesłuchania świadków i śledztwo wykazały, że studentka prawdopodobnie całe zajście sobie wymyśliła. Nic nie potwierdziło żadnej agresji seksualnej.
Teraz przedstawiono wyniki dochodzenia, a pod adresem minister padło pytanie, czy nie była czasami zbyt wyrywna z okazywaniem solidarności studentce-mitomance? Marlène Schiappa oznajmiła jednak gromko, że swojej wyrywności nie żałuje, bo przecież molestowania się wcześniej zdarzały i będą się zapewne zdarzać.
Jednym słowem wygłupienie się minister to po prostu… prewencja. Molestowania nie było, ale przecież jeśli fakt się nie potwierdził, to tym gorzej dla faktu…
Affaire de la jupe à Strasbourg : «Je ne me suis pas emballée», maintient Marlène Schiappa
La ministre déléguée à la Citoyenneté avait fait le déplacement à Strasbourg pour manifester son soutien après la plainte d'une étudiante pour agression alor…https://t.co/PpN00zH2gm pic.twitter.com/pDRbfqd14q
— NOUVELLES DU MONDE (@newstypec) December 31, 2020
Źródło: Le Figaro