
W Holandii tłumy ludzi wyszły na ulice w ramach protestu przeciw lockdownowi. Rząd wprowadził nocną godzinę policyjną po raz pierwszy od drugiej wojny światowej.
Rząd Holandii podjął decyzję o wprowadzeniu nowych restrykcji w ramach walki z pandemią COVID-19. Nowy lockdown wprowadził nawet godzinę policyjną – po raz pierwszy od II wojny światowej.
Lockdown ma trwać co najmniej do 9 lutego. Jednak tłumy Holendrów wyszły na ulice w ramach sprzeciwu.
Demonstracje odbyły się m.in. w Amsterdamie i okolicach. W odpowiedzi na ludzi na ulicach władza użyła armatek wodnych, psów i policji konnej do rozpędzenia demonstracji.
W niedzielę w Amsterdamie pojawili się m.in. właściciele restauracji, którzy sprzeciwiają się przedłużanemu zakazowi prowadzenia działalności. Część z nich pojawiła się z transparentami „Zatrzymajcie lockdown”.
Burmistrz Femke Halsema wskazała miejsce protestu jako „strefę wysokiego ryzyka” i dała policji zielone światło nawet do prewencyjnego przeszukiwania ludzi w poszukiwaniu broni.
Natomiast w Urk (80 km od Amsterdamu) tłum zaatakował policję. W ruch poszły kamienie.
Podpalono też punkt, w którym pobierano próbki na testy na koronawirusa. Policja oskarża stawiających opór, że zniszczono radiowozy.
Protesty i demonstracje rozlały się również na inne miasta Holandii. W Stein grupa ok. 100 młodych osób miała obrzucić funkcjonariuszy fajerwerkami.
W Rotterdamie 50 uczestników protestu otrzymało grzywnę. Natomiast tylko w nocy z soboty na niedzielę, holenderska policja wystawiła 3600 mandatów za naruszenie godziny policyjnej.
Ponadto aresztowano 25 osób, które odmówiły powrotu do miejsca zamieszkania. W niedziele było to już 100 osób.
To już kolejne starcia w Holandii w związku z lockdownem. 17 stycznia demonstranci starli się z policją konną, zatrzymano 143 osoby.
Źródło: Reuters / Independent / TVN / Rzeczpospolita