
Donald Trump zabrał głos w sprawie masakry do której doszło w kościele w Teksasie. Prezydent USA stwierdził, że zbrodnia nie jest wynikiem dostępu do broni ale poważnych problemów psychicznych, z którymi borykał się napastnik. Wyraził również wdzięczność dla Stephena Willeforda.
W czasie konferencji prasowej w Tokio, Trump powiedział, że „na szczęście w pobliżu był ktoś, kto miał broń i strzelał w przeciwnym kierunku”. Słowa te odnosiły się do bohaterskiego hydraulika Stephena Willeforda.
SPRAWDŹ KONIECZNIE: Prawdziwy strażnik Teksasu. Ujawniono tożsamość bohatera, który ruszył z bronią na mordercę z kościoła
Mężczyzna mieszkający w pobliżu kościoła ruszył do akcji, kiedy usłyszał strzały. Między nim a napastnikiem wywiązała się strzelanina. Dzięki niej Devin Kelley nie zdołał zabić większej ilości osób.
Willeford ścigał Kellego wraz z jednym ze świadków strzelaniny. Udało im się dogonić samochód strzelca, ale ten zmarł w wyniku ran odniesionych w czasie walki.
Dziennikarze pytali Trumpa, czy wobec takiej tragedii prawo do posiadania broni, które w Teksasie jest wyjątkowo liberalne, nie powinno ulec zaostrzeniu.
Prezydent odparł, że media powinny szukać wyjaśnienia maskary w stanie psychicznym człowieka, który jej dokonał.
Donald Trump już w czasie swojej kampanii prezydenckiej wielokrotnie podkreślał, że Amerykanie mają prawo do posiadania i noszenia broni. Jako przykład podawał dokonywane na zachodzie Europy zamachy.
Często stwierdzał, że gdyby ofiary posiadały broń, liczba zabitych byłaby wielokrotnie niższa. Prezydent jest wspierany przez NR, czyli National Rifle Association.
Organizacja działa na zasadzie non-profit i aktywnie popiera prawo do posiadania broni. Organizuje również akcje uświadamiające dotyczące bezpieczeństwa posiadania i użytkowania broni palnej.
NRA posiada silne wpływy w amerykańskich władzach i często lobbuje w najwyższych kręgach decyzyjnych.
Źródło: CNBC/Nczas