
W ciągu ostatniej doby w Polsce zaszczepiono na COVID-19 14 269 osób – podają źródła rządowe. Najbardziej obfitym dniem w programie narodowych szczepień był 27. stycznia, wtedy preparat podano 124 714 osobom. Wszystko wskazuje jednak na to, że wielkie szprycowanie potrwa znacznie dłużej niż przypuszczano.
„Liczba niepożądanych odczynów poszczepiennych wykrytych jak dotąd w Polsce wynosi 863 (w ciągu doby wzrosła o 29) – oznacza to, że niepożądany odczyn poszczepienny wystąpił przy 0,075 proc. szczepień” – podaje „Rzeczpospolita”.
Od rozpoczęcia tzw. narodowych szczepień minęło już 35 dni, a średnia, która wynosi nieco ponad 33 tys. nie zachwyca. Ponieważ jeśli założymy, że odporność stadną zyskamy przy ok. 70 proc. odpornej na patogen populacji, to oznacza, że w Polsce zaszczepić trzeba by było prawie 27 mln osób, a więc należałoby wykonać prawie 54 mln szczepień. Wszystko dlatego, że dopuszczone w Polsce szczepionki składają się z dwóch dawek.
W takiej sytuacji, jeśli weźmiemy pod uwagę obecną średnią i założymy, że szczepionki rzeczywiście będą skuteczne w walce z COVID-19, to do osiągnięcia odporności stadnej, będziemy potrzebowali 1,589 dni, czyli prawie 4,5 roku. Rząd zapewnia oczywiście, że napływ preparatów zwiększy się w drugim kwartale, ale do tego czasu jeszcze wiele może się wydarzyć.
Wielka narodowa szpryca nie przebiegnie więc błyskawicznie, a to oznacza, że szczepienia przestają być antidotum na obecną sytuację, bo proces jest zbyt wolny.