
Mieszkający na pograniczu polsko-niemieckim Polacy czują się dyskryminowani. Alarmują, że koronarestrykcje nakładane przez władze niemieckiego landu zagrażają ich egzystencji.
Polacy mieszkający w Loecknitz w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, 25 km od Szczecina, mają już dość. Mimo że stanowią około jednej piątej mieszkańców tego miasta i dzięki nim miejscowość się nie wyludniła, lokalne władze przerzucają na nich koszty związane z koronarestrykcjami.
Władze landu wymagają od pracowników transgranicznych, by wykonywali kosztowne testy na koronawirusa co cztery dni.
– Byliśmy wzorem integracji, a teraz jesteśmy przykładem, którego nie należy naśladować. Zaczęło się już od tego, że w czerwcu ubiegłego roku Meklemburgia-Pomorze Przednie nie zniosła obostrzeń pandemicznych, wprowadzonych kilka miesięcy wcześniej. Mieszkańcy pogranicza nie mogli się swobodnie przemieszczać, bo utrzymano zakaz wjazdu dla turystów jednodniowych. Tymczasem w Brandenburgii czy Saksonii nie było z tym żadnego problemu. Oburzyło mnie to i pisałam w tej sprawie do pani premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Dopiero we wrześniu, gdy dzieci wróciły do szkół, land otworzył się na turystów jednodniowych. To pokazało, że jedna strona chyba nie bardzo rozumie drugą i jednak nie do końca wiemy, jak funkcjonujemy – mówiła w rozmowie z Deutsche Welle Polka i randa z Loecknitz, Katarzyna Werth.
Droższa druga fala
Jak dodała, druga fala mniemanej pandemii jeszcze pogorszyła sprawę. Od 23 października obowiązują bowiem nowe obostrzenia. – Co siedem dni pracownicy transgraniczni, a także dorośli uczniowie, maturzyści, dojeżdżający do szkoły przez granicę musieli robić testy na koronawirusa. Przed świętami jeszcze bardziej zaciśnięto pasa. Test trzeba robić co cztery dni, na własny koszt – wskazała.
Zdaniem Polki, trochę „posegregowano” mieszkańców. – Polakom mieszkającym tutaj, po stronie niemieckiej, a dojeżdżającym do Polski do pracy nikt nie finansuje testów. Z kolei w przypadku polskich pracowników dojeżdżających do pracy w Niemczech najczęściej koszty testów pokrywają niemieccy pracodawcy. Dodatkowo, dla pracowników transgranicznych, ważnych dla niemieckiego systemu ochrony zdrowia czy krytycznych sektorów, władze landu przewidziały różne udogodnienia. Oferują im m.in. ryczałt w wysokości 65 euro dziennie (na koszty zakwaterowania i utrzymania, jeśli zdecydują się pozostać po niemieckiej stronie granicy na czas obowiązywania obostrzeń – red.) – podkreślała.
Koszty PCR na koronawirusa nie są ani bardzo dokładne, ani też tanie. Koszt wykonania takiego badania waha się od 60 do nawet 150 euro. W Polsce cena testu, uznawanego także w Niemczech, to 120-150 zł.
Polacy szukają wsparcia
Ostatnio Polacy z Loecknitz zorganizowali nawet „milczący protest”. Nasi rodacy podejmowali także inne próby wpłynięcia na niemieckie władze. – W styczniu rozmawiałam z ministrem spraw wewnętrznych landu. Alarmowałam, że wcześniej czy później problem się zaostrzy, bo jesteśmy nierówno traktowani jako obywatele UE i ingeruje się w nasze prawo do swobodnego przemieszczania się. To tak, jakby istniały dwie klasy społeczeństwa europejskiego. Można wręcz powiedzieć, że obecna sytuacja to przejaw jawnej dyskryminacji. Niektórzy mieszkający tu Polacy alarmują mnie, że przez te obostrzenia zagrożony jest ich byt i rozważają przeprowadzkę, choćby do Brandenburgii – relacjonowała Katarzyna Werth.
Do rządu Meklemburgii-Pomorza Przedniego występować miał też marszałek województwa zachodniopomorskiego. Chciał utworzenia wspólnego ciała do zarządzania kryzysowego.
Zdaniem Polki jednym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby finansowanie testów. – Rozmawiałam już z sekretarzem stanu ds. Pomorza Przedniego Patrickiem Dahlemannem, który prowadzi biuro metropolitalne Szczecina w Anklam. Pierwszy raz mam nadzieję, że może coś w naszej sprawie zrobić, ale on też musi szukać politycznego wsparcia dla naszych postulatów. Najpóźniej do połowy lutego powinniśmy mieć jakieś decyzje. Nie może pozostać tak, jak jest. Euroregion nie powstał z dnia na dzień. Powstawał latami. Umowy obowiązują, tak jak zasady Schengen i swoboda przepływu osób i usług – wskazała.
Źródło: dw.com