
Na jednym z zamkniętych warszawskich osiedli złodzieje dokonali włamania. Interweniujący policjanci minęli się z włamywaczami na chodniku, popatrzyli na nich, po czym ruszyli w przeciwnym kierunku.
Do zdarzenia doszło na warszawskiej dzielnicy Włochy. Zaniepokojony dziwnymi odgłosami z klatki schodowej mieszkaniec wezwał w nocy policję.
Okazało się, że podejrzenia mieszkańca nie wzięły się z sufitu. Włamanie rzeczywiście miało miejsce.
Mężczyzna wykonał połączenie na alarmowy numer 112 o godzinie 1:12 w nocy. Policja na miejscu zjawiła się 18 minut później – równo o 1:30.
I jak pokazują nagrania z osiedlowego monitoringu, funkcjonariusze minęli się z włamywaczami na chodniku.
Policjanci na chwilę się zatrzymali, popatrzyli w kierunku „podejrzanych” przechodniów, ale nie zdecydowali się interweniować. Albo chociaż wypytać, czy widzieli coś podejrzanego.
Zamiast tego po kilku sekundach odwrócili się i ruszyli w przeciwnym kierunku – do bloku, z którego dwóch mężczyzn wyszło. Nagranie z momentu zdarzenia udostępnia TVN24.
Brak interwencji może dziwić. Szczególnie, że zgłoszenie dotyczyło dwóch mężczyzn (i dwóch mężczyzn obok policjantów przeszło), a całe osiedle jest zamknięte, otoczone płotem, więc nie ma możliwości, by mężczyźni ci wychodzili z innego bloku czy też szli w inne miejsce na „skróty”.
Oczywiście, to jeszcze nie oznacza, że mężczyźni ci byli złodziejami, ale skoro policja została wezwana do włamania, był środek nocy, to widząc dwóch mężczyzn policjantom powinna zapalić się lampka ostrzegawcza.
Z nagrania wynika, że rzeczywiście, na kilka sekund funkcjonariusze się przechodniami zainteresowali, ale tylko wzrokowo. Włamywacze po tym, jak już zniknęli zapewne dławili się ze śmiechu.
Jak tłumaczy nieudolną interwencję rzecznik prasowy Komendy Rejonowej Policji Warszawa III? Otóż okazuje się, że policjanci nie wiedzieli, że są wzywani do włamania. Podobno dostali jedynie informację o zakłóceniu porządku publicznego.
Albo więc po drodze informacja została zniekształcona (mężczyzna dzwoniąc na 112 informował o podejrzeniu włamania) albo ktoś tutaj szuka deski ratunku, by wybielić się z braku interwencji i puszczeniu złodziei mając ich „na widelcu”.
Choć włamanie miało miejsce, to włamywacze nic nie ukradli. Z analizy policjantów wynika, że złodzieje dokonywali tzw. rekonesansu. Przechadzali się klatką schodową oraz podziemnymi garażami i rozpoznawali teren w celu ewentualnej kradzieży w przyszłości.
Źródło: TVN Warszawa/NCzas