„Wybory korespondencyjne” spodobały się europejskiej lewicy, prawica już protestuje

Wybory/Obrazek ilustracyjny/Foto: PAP
Wybory/Obrazek ilustracyjny/Foto: PAP
REKLAMA

Po udanym obaleniu Donalda Trumpa dzięki głosowaniu korespondencyjnemu, metoda ta zyskała w oczach światowej lewicy. Amerykański przykład zaraża już Europę, która ma coraz więcej problemów w walce z „populistami”.

Dobrym przykładem jest tu Francja. Wybory prezydenckie zaplanowano na rok 2022. Termin się zbliża, a Macron wcale nie może być pewny wygranej. Dyskusja o „wyborach korespondencyjnych” rozgorzała więc nad Sekwaną z nową siłą.

Deputowani centrum i lewicy są gotowi przedyskutować ten problem, ale nie jest między nimi konflikt interesów. Centroprawica i Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen takie pomysły uznają za „intrygę” i odrzucają. Rząd jest „za” i na razie chce w tej sprawie przeprowadzać „konsultacje”.

REKLAMA

Ta decyzja zaskoczyła francuską klasę polityczną. We wtorek 16 lutego pojawiła się bowiem w Senacie poprawka wprowadzająca przedterminowe głosowanie korespondencyjne już w następnych wyborach prezydenckich.

Sekretarz Francuskiej Partii Komunistycznej Fabien Roussel potępił „metodę” rządu i nagłe wprowadzenie poprawki. W wywiadzie dla RTL dodał jednak, że potrzeba czasu na przestudiowanie propozycji.

Sekretarza generalny Partii Republikanie Aurélien Pradié mówi, że nie jest zwolennikiem sondowania pomysłu na tak wczesnym etapie, bez odpowiedniego przygotowania propozycji. Jego zdaniem, zamiast od wyborów prezydenckich, lepiej byłoby zacząć wprowadzać nowe rozwiązania od wyborów regionalnych. Szef MSW Christophe Castaner uzasadnia pomysł zwiększeniem frekwencji wyborczej. Jeszcze w latach 70. takie głosowanie na większą skalę odrzucono ze względu na możliwość… oszustw wyborczych, co potwierdziły zresztą liczne przypadki.

Kilku deputowanych teraz też mówi wprost o ryzyku „oszustwa”. Senator Republikanów (LR) Bruno Retailleau i szef grupy tej partii Senacie w wspomina o „intrydze politycznej w czasach pandemii”. Jego zdaniem to oznaka „głębokiej pogardy” i „nieznośnej lekkości w stosunku do demokracji”.

Zjednoczenie Narodowe (RN) też pomysł mocno krytykuje. Politycy tej partii mówią o ryzyku oszustw. Ich zdaniem rząd lepiej lepiej by zrobił, gdyby skupił się nad zapewnieniem proporcjonalności wyborów parlamentarnych (w systemie jednomandatowym RN ma tylko kilku deputowanych, nawet jeśli w skali kraju jest najsilniejszą partią).

Burmistrz Béziers, niezależny polityk prawicy Robert Ménard, opowiadał zaś o „prawdziwym antydemokratycznym oszustwie”. Wiceprezes RN Florian Philippot napisał na Twitterze „ostrzeżenie o oszustwie”. Inny polityk prawicy i lider Debout France, Nicolas Dupont-Aignan mówił nie tylko o oszustwach, ale i o „zabijaniu demokracji”.

W sondażu z końca 2020 roku 57% Francuzów twierdziło, że jest otwartych na głosowanie korespondencyjne, z czego 20% oceniało propozycję bardzo pozytywnie. 58% akceptowało głosowanie przez internet.

Źródło: Le Figaro

REKLAMA