
Fryzjerzy na Łotwie zaczęli przyjmować klientów w lasach. To reakcja na przedłużające się obostrzenia i lockdown.
Od 21 grudnia salony fryzjerskie i spa na Łotwie są zamknięte. Ponieważ restrykcje ciągle są przedłużane, fryzjerzy postanowili przyjmować klientów na świeżym powietrzu.
Fryzjera możemy odwiedzić w lesie, a nawet na zamrożonym jeziorze. – Nie możemy inaczej pracować – mówi w rozmowie z AFP fryzjerka Diana Silina biorąca udział w akcji.
Jak wyjaśniła, nie wie czy takie rozwiązanie jest legalne, ale fryzjerzy muszą spróbować zarabiać. – W przeciwnym razie nie będziemy mieć żadnego dochodu – oznajmiła.
Cold cut.@AFP's Gints Ivuskans photographs a hairdresser working on a client on a frozen Lake Babelitis while a swimmer takes a dip in an ice hole in Riga, Latvia. With salons closed due to the pandemic, hairdressers have had to improvise to earn a living pic.twitter.com/iJkDEdWjUK
— AFP News Agency (@AFP) February 16, 2021
Co ciekawe, akcję wspierają samorządowcy. W tym np. radna miejska Rygi, Ieva Brante.
Sama podzieliła się nagraniem, na którym korzysta z usług fryzjerskich w środku lasu. Brante powiedziała, że później skontaktowała się z nią policja, ale nie otrzymała grzywny.
https://www.facebook.com/photo?fbid=4063466327018248&set=a.232583153439937
– Nie wzywam społeczeństwa do buntu. Wzywam rząd do podejmowania przemyślanych i logicznych decyzji w oparciu o doświadczenie i wiedzę – napisała na Facebooku.
Ku zdziwieniu wszystkich swoje wsparcie dla akcji wyraził nawet… minister zdrowia Daniels Pavluts. – Obcinanie włosów w lesie jest całkowicie ok! – miał powiedzieć minister.
Natomiast przedstawiciele związków zawodowych kosmetyczek i fryzjerów grożą pozwaniem rządu do Trybunału Konstytucyjnego, jeśli ich praca nie zostanie w jakiejś formie wznowiona. Twierdzą, że decyzja o zakazie ich usług została podjęta bez żadnej konsultacji z pracownikami oraz bez podania statystyk, które wskazywałyby, że ich działalność sprzyja rozprzestrzenianiu się koronawirusa.
Źródło: AFP / Radio Zet / Polsat News