
Od kiedy w 2016 r. w rynku Starego Miasta w Piotrkowie Trybunalskim otwarto biuro lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości, kierowcy Antoniego Macierewicza mieli wielokrotnie łamać przepisy. Teraz w końcu za to odpowiedzą.
Sprawę łamania przepisów przez kierowców byłego szefa MON nagłaśniały lokalne media m.in. „Gazeta Trybunalska”.
Wjazd do centrum Starego Miasta w Piotrkowie Trybunalskim jest zamknięty dla większość pojazdów. Wstęp mają tylko mieszkańcy i właściciele nieruchomości. Czy politycy PiS śpieszący się do biura PiS łapali się pod ten wyjątek? Nawet jeśli, to ich kierowcy na pewno nie mieli prawa łamać innych przepisów.
„[…] w Rynek i odchodzące od niego uliczki wjeżdżają samochody osób wymienionych na tablicy, ale parkują nie na terenie nieruchomości, lecz wokół budynków, gdyż posesje nie mają podwórek, albo są one wykorzystywane w inny sposób. Tak też przez niemal pięć lat postępowali kierowcy Macierewicza. Zdarzało się, że parkowali kilka godzin w Rynku, lub na ulicy Konarskiego. Nie wyłączali silników w ciepłe dni, chłodząc się klimatyzacją, poruszali się 'pod prąd’ stwarzając przy tym dodatkowe zagrożenie dla innych uczestników ruchu” – czytamy w „Gazecie Trybunalskiej”.
Lokalne media informowały o tym, że Straż Miejska i policja przez dłuższy czas ignorowały sprawę.
Ostatecznie sprawą zajęła się Żandarmeria Wojskowa (jak się okazało, kierowcy Macierewicza byli żołnierzami). od koniec lutego komendant Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Warszawie pułkownik Sławomir Tęcza przyznał, że żołnierze-kierowcy, którzy mu podlegali, łamali przepisy ruchu drogowego i tym samym przepisy dyscypliny wojskowej.
– Otrzymane opracowania zostały dołączone do dokumentacji szkoleniowej, która będzie stanowiła materiał pomocniczy w zajęciach organizowanych przez OSŻW w Warszawie – zapewnił Tęcza.
Źródło: Gazeta Trybunalska