
Podczas „pierwszej fali” rząd kupił maseczki z Chin, które – jak się okazało – nie spełniają odpowiednich norm, by służyć medykom. Państwowe instytucje nie chcą jednak odpowiadać na pytania o los tysięcy maseczek za niemal 5 mln zł.
W kwietniu 2020 roku Ministerstwo Zdrowia pod wodzą Łukasza Szumowskiego oraz KGHM zakupiły w Chinach tysiące maseczek. Miały one trafić do personelu medycznego. Jak się jednak później okazało, nie posłużą mu, ponieważ nie spełniają odpowiednich norm.
Maseczki trafiły zatem do Agencji Rezerw Materiałowych (obecnie Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych). Stamtąd jednak nie zostały nikomu wydane.
– Kancelaria Premiera odpowiadała, że nie wie, co się z nimi stało, a Agencja zasłania się niejawnością zakupów. Nie mamy merytorycznej kontynuacji w sprawie maseczek z Chin. Jak o nie pytaliśmy, to zasłaniali się klauzulą poufności – podkreślał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Witold Zembaczyński z KO. Polityk pytał bowiem o los maseczek w interpelacji.
Do sprawy nie chciała się odnieść Agencja Rezerw Strategicznych. – Nie komentujemy tych kwestii – odpowiedział „Rzeczpospolitej” Krzysztof Bielak z RARS. Odpowiedzi nie udziela także prokuratura, która zabezpieczyła część sprzętu na potrzeby postępowania.
– Mając na względzie dobro prowadzonego postępowania, nie informujemy o poczynionych ustaleniach, jak również szczegółach śledztwa – odparła dopytywana przez dziennik prokuratura.
Za tysiące maseczek, które nie spełniają odpowiednich norm, zapłacono 4,86 mln zł. Co więcej, maseczki się „przeterminowały”. Mimo że nie nadają się dla medyków, maseczki mogłyby posłużyć do innych celów.
W ubiegłym tygodniu na Warmię i Mazury oraz Pomorze – czyli do regionów z największą liczbą pozytywnych wyników testów na koronawirusa – trafiły maseczki, które miały być bezpłatnie rozdawane mieszkańcom.
Z doniesień „Gazety Wyborczej” wynika jednak, że były one przeterminowane. W lutym skończył się im bowiem półroczny termin przydatności.
RARS zapewnia jednak że maseczki są wciąż dobre do użytku. Zdaniem Agencji producent miał na początku tylko czasowy certyfikat, który później przedłużono. Nie zmieniono jednak daty na opakowaniach.
Przeterminowane maseczki mają jednak trafić do magazynów. Nie wiadomo, co się z nimi później stanie.
Źródła: Rzeczpospolita/wyborcza.pl/money.pl