
Aktor i komik Bill Burr jest oskarżany przez tzw. „generację Z” o rasizm. Jednym z dowodów na „winę” aktora ma być fakt, że ma on żonę Murzynkę.
Świat idzie w dziwnym kierunku. Amerykański aktor Bill Burr jest oskarżany przez „generację Z” (czyli urodzonych po roku 2000, przewrażliwionych lewaczków, którzy żyją w wielkiej tęczowej bańce informacyjnej) o rasizm.
Dlaczego? Ano dlatego, że podczas imprezy Grammy pozwolił sobie na kilka żartów z poprawności politycznej.
Sarkastycznie dziwił się np., jak to możliwe, że biały mężczyzna hetero wciąż może dawać nagrody Latynosom i feministki na to nie reagują.
To oczywiście nawiązanie do takich absurdów, jak sprzeciw generacji Z wobec grania postaci homoseksualnych czy transwestytów przez normalnych heteroseksualnych aktorów, czy sporów o to, czy biały mężczyzna może tłumaczyć dzieła czarnej poetki.
Obrońcy Billa Burra przypomnieli oburzonym, że aktor ma czarnoskórą żonę (która także bardzo szybko stanęła w obronie męża). No i się zaczęło…
Dla generacji Z, przewrażliwionych amerykańskich julek, posiadanie żony Murzynki jest ostatecznym dowodem na rasizm. W Internecie dziewczynki z kolorowym włosami i okularami na pół twarzy, studentki gender studies inne takie piszą, że:
– właściciele niewolników też często gwałcili czarne kobiety
– Burr może mieć czarną żonę właśnie po to, by „była jego tarczę przed oskarżeniami o rasizm”
– rasiści żenią się z przedstawicielkami innych ras każdego dnia
a collage of hatred and bigotry pic.twitter.com/5lby0jIWYC
— Mr. J (@Mistah_J84) March 15, 2021
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że komentujący traktują żonę aktora, jakby była totalną kretynką albo rzeczą, którą on sobie omotał lub wziął, a ona nie miała nic do powiedzenia.
Tego własnego seksizmu i rasizmu komentujący u siebie nie dostrzegają.