
W Grodnie milicja zatrzymała w środę 17 marca dziennikarza polskiego pochodzenia Jana Romana. W mieszkaniu reportera przeprowadzono rewizję. Według Biełsatu chodzi o zarzut „finansowania protestów”.
Biełsat powołuje się na syna dziennikarza. Podaje, że mężczyznę zabrano na przesłuchanie na komisariat. W jego mieszkaniu odbyła się rewizja. Skonfiskowano laptop i telefon.
Zatrzymanie dziennikarza ma być związane z tym, że zapłacił grzywny za dwie osoby, zatrzymane w czasie powyborczych protestów. „Według MSW Roman opłacił kary za dwóch uczestników akcji protestu, a to uznaje się ostatnio za ich finansowanie” – napisał działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut.
W areszcie z zarzutami karnymi przebywają już inne osoby, które pomagały skazanym na grzywny, m.in. dziennikarz Andrej Aleksandrau z Mińska.
Romana zatrzymała i pobiła milicja także 10 sierpnia 2020 r. Działo się to nazajutrz po białoruskich wyborach prezydenckich, kiedy udał się na milicję, by dowiedzieć się, co stało się z jego zatrzymanym dzień wcześniej kolegą. Miał stracić wówczas zęby. Reporter został także skazany na karę grzywny za „udział w nielegalnej akcji”.
Nie jest jasne, jaki status ma Jan Roman i w jakim charakterze jest przesłuchiwany przez milicję. Roman to mieszkający w Grodnie dziennikarz polonijny. Współpracował m.in. z TVP Polonia i z Biełsatem.
Jan Roman, dziennikarz TVP Polonia i Belsat TV pobity w Grodnie tylko za to, że chciał się dowiedzieć co się dzieje z kolegą zatrzymanym dzień wcześniej na posterunku milicji. Zbiry Łukaszenki skopały go na ulicy w biały dzień, stracił cztery zęby, został aresztowany… #Belarus pic.twitter.com/hgNpdAaX0i
— Katarzyna Sztop-Rutkowska (@sztoprutkowska) August 11, 2020
Źródło: PAP