
Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier napomniał na łamach gazety „Die Welt” partie uczestniczące w rozmowach o nowym koalicyjnym rządzie, by świadome odpowiedzialności za kraj dążyły do kompromisu i nie grały na przyśpieszone wybory.
„Nie ma żadnego powodu do prowadzenia panicznych debat o nowych wyborach” – powiedział Steinmeier w wywiadzie, który ukaże się w jutro w „Welt am Sonntag” (WamS).
Jego zdaniem normalnym zabiegiem na początku negocjacji jest „podbijanie własnej ceny”.
– „Nie wyobrażam sobie jednak, że uczestnicy rozmów na poważnie wkalkulowują ryzyko przyspieszonych wyborów” – zastrzegł prezydent.
Steinmeier powiedział, że partie nie powinny unikać trudnym tematów zajmujących opinię publiczną.
Twarde dyskusje o migracji czy ochronie środowiska, jakie mają obecnie miejsce między uczestnikami rozmów, nie muszą wcale odbić się niekorzystnie na demokracji – zauważył socjaldemokrata.
Warto podkreślić, że Partie chadecki CDU i CSU oraz liberalna FDP i Zieloni prowadzą od ponad miesiąca rozmowy sondażowe, by zorientować się, czy istnieje szansa na przezwyciężenie różnic poglądów i utworzenie stabilnego rządu.
Do najbardziej kontrowersyjnych tematów należą polityka migracyjna, ochrona środowiska, transport i rolnictwo oraz finanse.
Sondażowy etap negocjacji miał zakończyć się w piątek, jednak z powodu utrzymujących się rozbieżności postanowiono kontynuować rozmowy podczas weekendu.
Szef FDP Christian Lindner powiedział, że do godz. 18 w niedzielę musi zapaść decyzja, co dalej zrobią Niemcy, rząd czy nowe wybory?
– „Rozmowy trwają już tak długo. O godz. 18 w niedzielę jest koniec. Kiedyś wszystko się kończy. (…) Trzeba podjąć decyzję” – powiedział.
Przewodniczący bawarskie CSU Horst Seehofer wyraził natomiast przypuszczenie, że negocjacje nie zakończą się o godz. 18, lecz potrwają do późnej nocy.
– Musimy poradzić sobie z całą „górą decyzji” – powiedział – dlatego nie należy jego zdaniem wyznaczać żadnych limitów czasowych.
Ostatni sondaż w Niemczech (12.11.2017) według instytutu Emnid dla „Bilda” w Berlinie
Z niedawno przeprowadzonego sondażu z 12 listopada wynika, że poparcie dla partii kanclerz Angeli Merkel CDU i jej bawarskiej sojuszniczki CSU spadło do od dawna nie notowanego poziomu 30 proc.!
Czytaj także: Terrorysta z Al-Kaidy winny śmierci Polaka zatrzymany. MON: „Ujęto go dzięki afgańskim służbom i polskiemu kontrwywiadowi”
Wobec braku rezultatów w przeciągających się rozmowach koalicyjnych maleje też akceptacja dla „Jamajki” – rządu chadeków z FDP i Zielonymi.
Po jednym punkcie procentowym zyskały za to SPD (22 proc.) i liberalna FDP (11 proc.) oraz antymigrancka Alternatywa dla Niemiec (AfD) – 13 proc.
Dodajmy, że w wyborach parlamentarnych 24 września zwyciężył blok partii chadeckich CDU/CSU. Ze względu na wynik słabszy od oczekiwanego (32,9 proc.) chrześcijańscy demokraci potrzebują do utworzenia rządu dwóch innych partnerów.
Czytaj także: Wszyscy chcą być liderami! Nowoczesna ma aż pięciu kandydatów na przewodniczącego
Koalicja z liberałami i ekologami byłaby pierwszą taką koalicją w historii Niemiec.
W przypadku fiaska negocjacji konieczne byłyby nowe wybory.
Decyzja o ich rozpisaniu należy do głowy państwa. Eksperci są zgodni co do tego, że zyskałaby na nich przede wszystkim prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD).
PAP