
Restaurator z Płocka, który mimo rządowych obostrzeń postanowił otworzyć swój lokal, został ukarany karą administracyjną przez sanepid. Okazuje się, że jednak wcale nie będzie musiał jej płacić.
Od stycznia coraz więcej restauracji i knajp wyłamuje się i przestaje przestrzegać rządowych obostrzeń, które zdaniem wielu prawników są nielegalne.
Na tych niepokornych władza nasyła kontrole policji i sanepidu. I przy okazji straszy wysokimi grzywnami. Mandatami i karami administracyjnymi sięgającymi nawet 30 tysięcy złotych.
Restaurator wygrał z sanepidem
Jednym z restauratorów, który postanowił działać mimo obostrzeń jest Andrzej Mańkowski, szef restauracji „Szansa”. Po kontroli służb otrzymał mandat w wysokości 1000 złotych od policji i kary administracyjnej w wysokości 20 tysięcy złotych.
– Oczywiście odmówiłem przyjęcia – mówi Mańkowski. – Wyrecytowano mi wówczas paragraf, który miałem złamać i podpisałem protokół. Już wtedy mówiłem, że tych całych obostrzeń nie traktuję poważnie, że dla mnie to bezprawie.
Restaurator mandatu nie przyjął i odwołał się od decyzji sanepidu. Pod koniec marca do mężczyzny dotarło pismo z jednostki mazowieckiej. – Stwierdzono w nim, że kara i wymóg jej natychmiastowego wykonania zostają odwołane. Nie muszę płacić tej kary – relacjonuje.
Mańkowski przekazał, że w piśmie stwierdzono, iż sanepid złamał prawo. – Przyznano, że sanepid nie może wejść do lokalu bez zapowiedzi w tym konkretnym przypadku – mówi.
– Drugi zarzut dotyczy tego, że sanepid nie powinien bazować na notatce policji. W uzasadnieniu, które mam, wręcz oskarżono policję i sanepid, że zadziałały niezgodnie z procedurami – dodaje.
Otwarta restauracja
Lokal „Szansa” w Płocku działa cały czas, mimo restrykcji ze strony rządu. Jak podkreśla restaurator na żadną pomoc z tzw. tarczy się nie załapał, a otwarcie było jedyną szansą na przetrwanie biznesu.
– Mamy obroty, przychodzą ludzie, a i pracownicy mogą spokojnie pracować. Dzięki otwarciu „Szansa” jest uratowana – podkreśla Andrzej Mańkowski.
Źródło: portalplock.pl