
Niemcy szykują się do stłumienia ognisk koronawirusa. Pomóc ma w tym nocna godzina policyjna.
Angela Merkel rozkręca swoją antycovidową krucjatę. Jak informuje portal Deutsche Welle rząd RFN chce centralnie decydować o obostrzeniach pandemicznych w całym kraju.
„W planie są ograniczenia w przemieszczaniu się nocą, obowiązkowe testy w szkołach i zamknięcie sklepów, restauracji oraz hoteli” – wymienia portal.
Niemcy dotychczas nie miały wielkiego wpływu na obostrzenia w poszczególnych krajach związkowych. Jednak teraz rząd w Berlinie chce znowelizować ustawę o ochronie przed infekcjami, aby ze stolicy decydować o obostrzeniach i zasadach dotyczących lockdownu.
Co ważne, część landów nie zgadzała się na twardy lockdown, do którego dążyła Merkel. „Berlin chce wprowadzać obostrzenia, gdy tzw. wskaźnik zachorowań (czyli liczba zachorowań w ciągu ostatnich 7 dni na 100 tys. mieszkańców) w danym regionie przekroczy 100” – wyjaśniają niemieckie media.
A taka sytuacja panuje w ponad połowie niemieckich powiatów. Gdyby Merkel się udało, to rząd mógłby wprowadzić w tych powiatach zakaz opuszczania domu między godziną 21 a 5 rano.
Obecnie takie przepisy obowiązują tylko w pojedynczych regionach.
W szkołach uczniowie i uczennice mają być badani na obecność koronawirusa dwa razy w tygodniu. Natomiast gdy wskaźnik zachorowań przekroczy w danym powiecie granicę 200 przez trzy kolejne dni, szkoły znowu mają być zamknięte, z możliwym wyjątkiem dla ostatnich roczników przygotowujących się do egzaminów.
Ponadto na celowniku Merkel znajdą się restauracje, bary, hotele i ośrodki kultury. Niedawno kanclerz atakowała landy, które postanowiły otworzyć sklepy i hotele.
Libertariańska partia FDP sprzeciwia się takim rozwiązaniom. Przewodniczący FDP Christian Lindner stwierdził, że „planowana ścisła godzina policyjna jest nieproporcjonalna”. -Na przykład wieczorny spacer zaszczepionej pary nie stwarza żadnego ryzyka – zauważył Lindner, dodając, że takie rozwiązanie może okazać się niekostytucyjne.
Źródło: DW