
Kolejny „odjazd” europosłanki z Polski. Okazuje się, że jest w PE głosem tych, „którzy i które” głosu nie mają, czyli zwierząt, a chce jeszcze być reprezentantem roślin. Z okazji drugiej rocznicy wyjazdu do Brukseli Spurek wyprodukowała wideoklip, pełen bełkotu progresywnej nowomowy.
Początek jest „tradycyjny”. Spurek podsumowuje swoje dokonania, czyli informuje „o co walczy”. Są tu „przeciwdziałanie przemocy ze względu na płeć”, „równe traktowanie”, „prawa LGTBIQ” i „prawa reprodukcyjne”, czyli aborcja jako „prawo człowieka”. Mordowane dziecko nienarodzone jakoś tym „prawom” umyka.
Dalej jest walka z farmami przemysłowymi. „Przede wszystkim jestem głosem tych, którzy i które nie mogą walczyć o swoje prawa” – mówi Spurek. Czyżby chodziło o dzieci nienarodzone? Nie, jej chodzi o… zwierzęta.
Spurek podkreśla, że jest „obrończynią praw zwierząt” i „walkę o ich prawa traktuje jako najważniejszy obowiązek”.
Moje dwie suki zawyły… Przeprowadziłem z nimi „konsultacje” i twierdzą, że to uzurpatorka.
Z zakończenia wideoklipu Spurek można dowiedzieć się, że „to dopiero początek rewolucji”, bo zamierza ona jeszcze szukać poparcia roślin.
Idę więc „konsultować” pelargonie…
Dokładnie dwa lata temu zostałam wybrana na posłankę do Parlamentu Europejskiego 🇪🇺. Mój mandat traktuję jako obowiązek reprezentowania tych, którzy i które głosu nie mają oraz tych, których prawa są łamane. Co udało mi się osiągnąć? Zobaczcie film! 👉https://t.co/WoFjHeAqIt
— Sylwia Spurek (@SylwiaSpurek) May 26, 2021