
Francuski przewoźnik poinformował jednak, że musiał odwołać lot „z powodów operacyjnych związanych z ominięciem białoruskiej przestrzeni powietrznej, wymagającej nowego zezwolenia władz rosyjskich na wlot na ich terytorium”.
To ciąg dalszy „powietrznej wojny” po porwaniu przez Łukaszenkę samolotu Ryanair i aresztowaniu w Mińsku opozycjonisty. Do odwołania kolejnego lotu między Paryżem a Moskwą doszło w piątek 28 maja.
Air France chciało kolejny raz ominąć korytarz powietrzny nad Białorusią, ale Rosja nie zgodziła się wpuścić francuskiego samolotu z innego kierunku. Ta sama sytuacja miała miejsce z lotem zaplanowanym w środę 26 maja.
Paryż domaga się poszanowania „zasady wzajemności”. Francuskie ministerstwo transportu wezwało Rosję do przestrzegania tych zasad. „Odwołanie lotów jest spowodowane wyłącznie kwestiami technicznymi” – twierdził tymczasem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Jego zdaniem chodzi przede wszystkim o „zapewnienie bezpieczeństwa lotniczego”, bo „kiedy samoloty (…) omijają Białoruś i proszą o loty przez inne korytarze utrudnia to koordynację i prowadzi do problemów technicznych” – wyjaśniał Pieskow.
Paryż nie ma wątpliwości, że Rosja występuje jako rzecznik prezydenta Łukaszenki i jego obrońca. Swoją drogą, Białorusini z omijania ich przestrzeni powietrznej powinni się raczej cieszyć. Mniej hałasu, mniej roboty i mniej „śladu węglowego”…
Źródło: AFP/ France Info