
W czwartek media obiegła tragiczna wiadomość o śmierci profesora Tadeusza Łapińskiego i jego żony. Tę informację potwierdził Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku, gdzie pracowało małżeństwo. Ich ciała znaleziono w domu w miejscowości Zajezierce w gminie Zabłudów. Przyczyna tragedii nie jest znana.
– Pan profesor był wieloletnim pracownikiem szpitala i nauczycielem akademickim wielu pokoleń lekarzy. Przez ostatnie miesiące bardzo ciężko pracował na pierwszej linii frontu w klinice, która jako pierwsza zaczęła leczyć pacjentów covidowych. Był bardzo oddany pacjentom, empatyczny z olbrzymią wiedzą praktyczną. Po ponad roku pracy z pacjentami zakażonymi koronawirusem był autorytetem. Jego śmierć to olbrzymia strata dla naszego szpitala i całego środowiska akademickiego – powiedziała rzecznik białostockiego szpitala, Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Jego żona pracowała jako pielęgniarka na oddziale covidowym.
„Super Express” ustalił, że tragedia rozegrała się w środę (2. czerwca) ok. godz. 21. Wtedy do centrum powiadamiania ratunkowego miał zadzwonić mężczyzna, który twierdził, że udzielał pomocy topiącej się w basenie na prywatnej działce kobiecie.
Kiedy ratownicy dotarli na miejsce znaleźli dwie martwe osoby – 53-letnią kobietę i 63-letniego mężczyznę. „Nieoficjalnie dziennikarze ustalili, że małżonków mógł porazić prąd” – czytamy.