
Słupek antyterrorystyczny uszkodził pojazd straży miejskiej. Tym samym przeszkodził funkcjonariuszom w patrolowaniu Warszawy.
Do nietypowego zdarzenia doszło na Bulwarach Wiślanych w Warszawie. Wjazd na nie co do zasady jest niedozwolony, strzegą tego słupki antyterrorystyczne.
Służby mają oczywiście swoje patenty i pozwolenia, więc na Bulwary Wiślane wjeżdżają. Taka straż miejska oficjalnie po to, by strzec porządku, a nieoficjalnie po to, by wystawiać mandaty za picie alkoholu.
Do niedawna było ono legalne, ale pod pretekstem COVID-19 przepisy zmieniono i spożywanie napojów wyskokowych pod chmurką legalne już nie jest. Wiadomo, wirus. Głupoty.
Straż miejska udawała się więc z patrolem na Bulwary Wiślane, ale za daleko nie zajechała. W momencie, gdy radiowóz przejeżdżał przez słupki, te automatycznie wysunęły się, uszkodziły przedni zderzak i zatrzymały auto.
Jak do tego doszło? Strażnicy miejscy zachodzą w głowę.
– Prawdopodobnie uszkodzeniu uległo urządzenie odpowiadające za wysuwanie barier. Zaczęły się podnosić w trakcie przejazdu, co nie powinno się wydarzyć – przekazał Jerzy Jabraszko z referatu prasowego. Podkreślił, że nikomu nic się nie stało.
Zgodnie z zaprogramowaniem, słupki powinny wysuwać się po 30 sekundach od ich opuszczenia. W tym przypadku wysunęły się znacznie wcześniej, akurat w momencie, gdy przejeżdżał nad nimi radiowóz.
Straż miejska musiała więc swój patrol brzegiem Wisły znacznie opóźnić. Strata podwójna – nie dość, że auto uszkodzone, to jeszcze przepadło kilka okazji na wystawienie mandatu.
Warszawa, pod pretekstem koronawirusa, zabrania spożywania alkoholu na plażach i bulwarach