
Kiedy premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ogłaszał, iż od 19 lipca zniesione zostaną prawie wszystkie ograniczenia wprowadzone pod pretekstem mniemanej pandemii spotkał się z niemałą krytyką. Wiele osób wieszczyło tragedię, tymczasem stało się coś odwrotnego.
Po tym, jak przed dwoma tygodniami w Anglii zniesiono niemal wszystkie prawnie obowiązujące restrykcje covidowe, a w Szkocji i Walii je poluzowano, spodziewano się, że wysokie wówczas bilanse zakażeń będą dalej rosły.
19 lipca liczba nowych wykrywanych przypadków zakażeń koronawirusem przekraczała 39 tysięcy, a kilka dni wcześniej było to nawet ponad 50 tysięcy dziennie. Były to najwyższe wyniki od początku stycznia.
Po zniesieniu covidowych restrykcji spodziewano się wzrostu liczby zakażeń. Najczarniejsze prognozy mówiły nawet o 100 tysiącach nowych zakażeń dziennie.
Jednak prognozy wielu covidowych „ekspertów” po raz kolejny się nie sprawdziły. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy zniesiono większość restrykcji, liczba zakażeń zaczęła gwałtownie spadać.
Już 25 lipca liczba nowych wykrytych przypadków spadła poniżej 30 tysięcy dziennie, i od tamtej pory ani razu nie przekroczono tego poziomu. Spadła oczywiście również średnia tygodniowa z blisko 45,5 tysiąca nowych zakażeń dziennie 19 lipca do niespełna 26 tysięcy 4 sierpnia.
Czym jest to spowodowane? Jedni wskazują, iż być może skutki zniesienia ograniczeń mogą nie być jeszcze odczuwalne, a ich efekty zobaczymy dopiera za jakiś czas. Inni uważają, że Wielka Brytania mogła już osiągnąć odporność zbiorową.
Według najnowszych danych z 3 sierpnia w pełni zaszczepionych jest już ponad 57 procent społeczeństwa. Do tego uwzględnić należy osoby, które uzyskały odporność poprzez przejście zakażenia. Od początku mniemanej pandemii wykryto w Wielkiej Brytanii blisko 6 milionów zakażeń.
Źródło: PAP/businessinsider.com/nczas.com