
Grupa aktywistów klimatycznych prowadzi strajk głodowy przed niemieckim Bundestagiem. Domagają się, by politycy podjęli działania zmierzające do walki z klimatem. Wszystko przez zbliżające się wybory.
26 września w Niemczech odbędą się wybory parlamentarne. W związku z tym grupa młodych eko-aktywistów postanowiła rozpocząć głodówkę przed Bundestagiem. Ma to zwrócić uwagę polityków na rzekome zmiany klimatyczne.
Aktywiści nie przyjmują stałych posiłków od prawie dwóch tygodni. Twierdzą, że zdają sobie sprawę z ryzyka związanego z głodówką, ale uważają je za „mniejsze ryzyko” niż bezczynność polityków.
– Boję się codziennie odkąd jestem na strajku głodowym. Boję się konsekwencji medycznych i psychologicznych – mówiła jedna z aktywistek, Lina.
Aktywiści domagają się, by kandydaci na następcę Angeli Merkel na stanowisku kanclerza porozmawiali z nimi osobiście. Chcą też utworzenia społecznego organu doradczego w sprawie klimatu.
– Naprawdę powinnam siedzieć teraz w szkole i się uczyć. Ale uważam, że to jest o wiele bardziej istotne niż uczenie się czegoś na przyszłość, której prawdopodobnie nawet nie będę miała, jeśli sprawy będą dalej tak się toczyć – dodała Lina.
Do tej pory tylko kandydatka Partii Zielonych, Annalena Baerbock, rozmawiała z aktywistami – i to telefonicznie. Głodujący eko-aktywiści zapowiadają jednak, że nie odpuszczą, dopóki ich żądania nie zostaną spełnione.
Sprawę skomentował publicysta Łukasz Warzecha. „Już wiem – tu chodzi o nagrodę Darwina. Są już blisko sukcesu” – skwitował.
A nie, już wiem – tu chodzi o nagrodę Darwina. Są już blisko sukcesu. https://t.co/wK5gGUj7SE
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) September 12, 2021
Źródła: dw.com/Twitter