
Ponad 10 tys. zabitych. Na światło dzienne wyszły nowe fakty dotyczące tragicznych wydarzeń z 1989 r. Portal internetowy KH01 opublikował odtajniona depeszę brytyjskiego dyplomaty. Dokument zawiera opis starć między wojskiem i studentami na placu Tiananmen.
W październiku tego roku Archiwum Narodowe w Londynie odtajniło dokument brytyjskiego ambasadora Alana Donalda. Dyplomata przesłał do ojczyzny opis tragicznych wydarzeń.
W raporcie stwierdzano: Minimalna liczba cywilów, którzy stracili życie, to 10 tys.. W depeszy pojawiły się również nowe miejsca, gdzie doszło do starć z wojskiem.
Ambasador miał uzyskać tajne informacje dzięki kontaktom z wysoko postawionym przyjacielem, który zajmował stanowisko w Radzie Państwa. Donald określił go jako: zaufane źródło zdolne do oddzielania faktów od spekulacji i pogłosek.
Dokument liczy łącznie trzy strony. Można się z niego dowiedzieć, że za pacyfikację protestujących odpowiedzialna była 27. armia, która stacjonowała w centralnej części kraju.
SPRAWDŹ: Wysłała swojemu chłopakowi nagie zdjęcie. Teraz ma problem. Nastolatka jest „przestępcą seksualnym”
W tekście znalazła się informacja przedstawiająca początek wydarzeń: do najwcześniejszych ataków doszło w Mucidi i Shilipu i po pierwszych wystąpieniach tłumu zostały one opanowane przez oddziały 27. armii, która otrzymała rozkaz strzelania do tłumu, zanim wjechała w nich swymi pojazdami pancernymi .
Chińskie źródło ambasadora twierdziło, że studenci zgromadzeni na placu otrzymali godzinę na jego opuszczenie. Jednakże już po pięciu minutach do ataku przystąpiły czołgi i pojazdy opancerzone.
Protestujących rozjeżdżano, zabijano kolbami i bagnetami karabinów. Żołnierze nie brali jeńców i mordowali zarówno mężczyzn, jak i kobiety. W raporcie zawarto wstrząsający opis śmierci kobiety, którą zabito na oczach kilkuletniego dziecka.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Święty Mikołaj to murzyn i gej. Mieszka za swoim chłopakiem na biegunie północnym [VIDEO]
Co ciekawe w raporcie stwierdzono, że żołnierze z innych formacji próbowali walczyć z oddziałami 27. armii, ale nie mieli amunicji. Istniała nawet możliwość wybuchu wojny domowej.
Dotychczasowe dane podawały, że na placu zginęło w czasie rozruchów ok. 2 -3 tys. ludzi. Okazuje się jednak, że brutalność sił rządowych była dalece większa.
Poniżej znajduje się krótki reportaż, który na miejscu nagrała ekipa BBC.
Źródło: PAP