
Artur Dziambor, poseł z wolnościowego skrzydła Konfederacji i lider struktur partii KORWiN na Kaszubach, zabrał głos ws. zamieszania, które Rafał Trzaskowski wywołał wokół tegorocznego Marszu Niepodległości.
Artur Dziambor w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim wypowiedział się na temat tegorocznego Marszu Niepodległości.
Impreza, którą środowiska narodowe cyklicznie organizują w Warszawie 11 listopada, w tym roku napotyka wiele trudności.
Poseł z Gdyni niedawno zapraszał ludzi, by – w przypadku delegalizacji wydarzenia – przyszli się „przespacerować” ulicami Warszawy, bo spacery nawet w Polsce PiS są wciąż legalne.
Dziennikarz Dziennika Bałtyckiego zapytał wolnościowca, czy nie ma poczucia, że zaprasza ludzi do łamania prawa.
– Absolutnie nie. Za to uważam, że bardzo nieładną akcję polityczną przeprowadził w sprawie Marszu Niepodległości prezydent Rafał Trzaskowski. To dzięki jego działaniom nie wiadomo do końca, jaka jest i będzie legalistyczna strona tego wydarzenia. O wiele lepiej jest, gdy marsz ma organizatora znanego z imienia i nazwiska, który jest zobowiązany zapewnić bezpieczeństwo, odpowiada za to, co się w trakcie może wydarzyć – mówił prawicowiec.
– Marsz 11 listopada i tak się odbędzie, przyjadą ci sami ludzie, co zawsze, ale jeśli cokolwiek złego się wydarzy, to winnego nie będzie. Albo to sam prezydent Trzaskowski, jeśli będą miały miejsce niepożądane przez samych uczestników incydenty, będzie ponosił za nie winę. Jego operacja polityczna sprawiła, że nie ma z kim rozmawiać o bezpieczeństwie Marszu Niepodległości – dodał.
Poseł Konfederacji odniósł się także do incydentów, które czasami zdarzają się w trakcie przemarszu MN 11 listopada.
– Mam nadzieję, że takich nie będzie – powiedział. – Niemniej zeszłoroczne wydarzenia postrzegam jako prowokację. I dziś widzę dużą dozę niechęci, by w czasie Marszu Niepodległości, była pokojowa atmosfera. Natomiast w przypadku, gdy przyjeżdża 100 tys. ludzi, to zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wykorzystać anonimowość, jaką zapewnia gigantyczny tłum ludzi. Dochodzić może do akcji, które będą później analizowane w mediach i ktoś uzna, że tak właśnie wygląda cały marsz – zauważył.
Dziennikarz przypomniał, że rok temu ktoś miał pożar w domu, bo jeden z maszerujących rzucał racą we flagę LGBT, a trafił w otwarte okno w mieszkaniu niżej.
– Wiem, oczywiście. Ale będę się trzymał tego, że to wina wariata, który postanowił rzucić racą. Nie mają z tym zdarzeniem nic wspólnego organizatorzy, organizacje wspierające marsz, ani nie ma to nic wspólnego ze świętowaniem Narodowego Dnia Niepodległości. Mam nadzieję, że w tym roku będzie pokojowo, natomiast wiemy już, że na trasie tegorocznego marszu będzie inne wydarzenie, w kontrze do niego. Obawiam się, że prezydent Trzaskowski wywołał problem – skomentował Dziambor.
Wolnościowiec żałuje, że prezydent Warszawy ma tak negatywne podejście do Marszu Niepodległości. Według posła z Kaszub Trzaskowski powinien zachować się zupełnie inaczej.
– Chciałbym, żeby Rafał Trzaskowski, wielokrotnie przeze mnie zapraszany, by 11 listopada przeszedł się ze mną w Marszu Niepodległości, powiedział mi: „Ok, Dziambor, idziemy razem”. Tak powinno być. To święto musi nas łączyć, a nie dzielić. Bo to nie jest święto Marszu Niepodległości, stowarzyszenia, które go organizuje, jakiegoś jednego człowieka, który firmuje to wydarzenie swoim nazwiskiem… To jest święto całej Polski, bardzo pozytywne – powiedział.
Według Dziambora „wszystkim zależy, by było to wydarzenie pokojowe i radosne, ale lewicowi politycy chcą doprowadzić do tego, by atmosfera wokół Marszu Niepodległości była jak najgorsza, co rodzi nerwowe reakcje i z drugiej strony”.
Źródło: Dziennik Bałtycki