
Szwajcarska artystka żydowskiego pochodzenia Miriam Cahn chce wycofać swoje prace z muzeum Kunsthaus w Zurychu, prezentującego kolekcję szwajcarskiego potentata Emila Buehrlego, która częściowo może pochodzić z grabieży żydowskiego mienia podczas II wojny światowej. Cahn chce odkupić swoje dzieła.
Cahn poinformowała o tym w opublikowanym w środę liście do żydowskiego tygodnika „Tachles”.
Wraz z włączeniem do zbiorów Kunsthausu prywatnej kolekcji Buehrlego na nowo rozgorzała debata na temat sztuki zagrabionej – informuje portal stacji SRF. Podejrzewa się, że w zbiorach znajdują się dzieła sztuki zrabowane w okresie narodowego socjalizmu. Emil Georg Buehrle stał się w tym czasie najbogatszym człowiekiem w Szwajcarii dzięki transakcjom zbrojeniowym w czasie i po II wojnie światowej. Buehrle dostarczał broń zarówno Niemcom, jak i aliantom.
Agencja AFP przypomina, że „urodzony w Niemczech handlarz bronią Emil Buehrle, który w 1937 r. przyjął obywatelstwo szwajcarskie, swego czasu najbogatszy człowiek w Szwajcarii, zdołał zgromadzić kolekcję dzieł sztuki, z których część musiał zwrócić lub odkupić z powodu ich podejrzanego pochodzenia: albo zostały skradzione przez nazistów, albo sprzedane w pośpiechu przez ich właścicieli, chcących uciec z nazistowskich Niemiec”.
Artystka skrytykowała muzeum za „historyczną ślepotę”. Jej obrazy znajdują się w wielu muzeach, m.in. w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, Tate Museum w Londynie, a także Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Od czasu wystawienia kolekcji jesienią tego roku krytyka pod adresem Kunsthausu nie ustaje – pisze portal regionalnego dziennika „Aargauer Zeitung”. „Do tej pory ani Fundacji E.G. Buehrlego, ani osobom odpowiedzialnym w Kunsthausie nie udało się wyjaśnić wątpliwości (…). Konferencja prasowa zwołana w zeszłym tygodniu niewiele zmieniła w tej kwestii” – dodaje.
Federacja Gmin Żydowskich (SIG) skrytykowała „wątpliwą świadomość historyczną” dotyczącą kolekcji Buehrlego, a żydowskie stowarzyszenie jvjp wystosowało list otwarty do burmistrz Zurychu Corinne Mauch.
Fundacja Buehrlego twierdzi, że żadne z wystawionych dzieł nie zostało zrabowane Żydom. Cytowany przez „Aargauer Zeitung” odpowiedzialny za kolekcję Alexander Jolles stwierdził też, że „Żydzi w Szwajcarii w latach wojny nie musieli obawiać się o swoje życie czy mienie (…), nie było tu prześladowań państwowych i dlatego sytuacja jest inna i powinna być uwzględniana także w indywidualnych przypadkach”.
„Ja jako żydówka nie myślę o rozszyfrowywaniu szatańskiej treści tych uwag pana Jollesa – nigdy nie tłumacz antysemitom ich antysemityzmu! (…) Jako artystka nie chcę być dłużej reprezentowana w Kunsthaus Zuerich” – napisała Cahn w liście do „Tachles”.
Kunsthaus zapowiedział, że powoła niezależną komisję, która zbada pochodzenie dzieł. W kolekcji znajdują się prace Maneta, Degasa, Cezanne’a, Moneta, Renoira, Gauguina, van Gogha, Picassa i Braque’a.
Na stronie internetowej Kunsthausu można przeczytać, że „Emil Buehrle zaczął kolekcjonować sztukę w 1936 roku i do 1945 roku do jego zbiorów trafiło około 150 dzieł. Trzynaście z nich zostało zidentyfikowanych po II wojnie światowej jako sztuka zagrabiona i Buehrle był zobowiązany zwrócić je prawowitym właścicielom. Dziewięć z nich nabył po raz drugi. Główna faza jego działalności kolekcjonerskiej nastąpiła po wojnie”.
Źródło: PAP