
Szef WHO twierdzi, że to „populizm” i „nacjonalizm” przyczyniają się do powstawania nowych wariantów wirusa. Tedros Adhanom Ghebreyesus to szef Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), ale z jego zdrowiem, przynajmniej psychicznym, wydaje się, że nie jest najlepiej. Chyba trochę odleciał, a może to po prostu tylko efekt międzynarodowej nowomowy?
Pochodzący z Etiopii Ghebreyesus ostrzegł, że „populizm, nacjonalizm i gromadzenie szczepionek w pewnych krajach przyczyniają się do powstawania nowych wariantów wirusa, ponieważ przedłużają walkę z pandemią”.
Chodzi mu zapewne o pewien egoizm np. w polityce gromadzenia zapasów szczepionek przez rządy krajów, które dają tu pierwszeństwo swoim obywatelom. Ani to jednak populizm, ani nacjonalizm, bo politycy odpowiadają przede wszystkim za swoich obywateli i mają po prostu taki obowiązek.
Nawet jednak, gdyby byli altruistami i przekładali zdrowie sąsiednich narodów nad zdrowiem swojego narodu, to i tak związek przyczynowo-skutkowy z powstrzymaniem rozwoju „nowych wariantów” koronawirusa byłby raczej wątpliwy.
Szef WHO 30 grudnia poskarżył się, że 92 spośród 194 krajów członkowskich Organizacji nie zrealizowało celu, jakim było zaszczepienie 40 proc. swojej populacji do końca tego roku. Im dłużej koronawirus krąży wśród ludzi, tym większe ryzyko powstawania jego nowych wariantów – dodał. To jeszcze bardziej komplikuje sprawę, bo nie wiadomo, czy Tedrosowi chodzi o to, aby się szczepionkami dzielić, czy masowo szczepić swoich?
Tedros dodał, że wszystkie państwa powinny podjąć teraz „postanowienie noworoczne” o zaszczepieniu 70 proc. swojej ludności do początku lipca. W socjalizmie nazywało się to… „gospodarką planową”. Tylko czekać aż państwa rzucą się, niczym Wincenty Pstrowski, do współzawodnictwa i walki o tytuły przewodnika szczepień.
WHO od początku nie sprawdziło się jako organ koordynujący walkę z pandemią. Brną zresztą dalej w politykę „życzeniową”. I tak dyrektor WHO ds. sytuacji nadzwyczajnych dr Michael Ryan powiedział, że konieczne jest „ograniczenie transmisji obu wariantów (Delta i Omikron) do absolutnego minimum”. Tylko po co, skoro zapewne sabotażyści w postaci „populistów” i „nacjonalistów” zaraz wytworzą nowe warianty?
Ryan dodał 30 grudnia, że występowanie jednocześnie Omikrona i Delty nie jest momentem, w którym można bez rozwagi zmieniać strategie walki z pandemią. Czyli szczepić się, szczepić, nawet jeśli efektów nie widać… Trawestując hasło wspomnianego Wincentego Pstrowskiego: „kto zaszczepi więcej niż ja?!”
Źródło: PAP