
Izrael zapowiedział masową kontrolę internetu pod pretekstem walki z „podżeganiem w sieci”. Krytycy ustawy zapowiadają, że nadciąga nieznana dotychczas inwigilacja.
Izraelski minister sprawiedliwości Gidon Sa’ar uzyskał zgodę na przedstawienie w parlamencie projektu ustawy.
Oficjalnie ustawa ma zwalczać „podżeganie w sieci internetowej”, a także komunikację i propagandę prowadzone przez ugrupowania terrorystyczne.
Jeśli ustawa wejdzie w życie, każdy zastępca prokuratora albo funkcjonariusz policji, za zgodą Prokuratora Generalnego, mógłby zwrócić się do sądu rejonowego o wydanie decyzji dotyczącej usunięcia materiałów, które stanowiłyby przestępstwo i uderzałyby w bezpieczeństwo jednostki, bezpieczeństwo publiczne albo bezpieczeństwo państwa.
Gros osób w Izraelu wskazuje, że ustawa jest pełna niejasności i naszpikowana ogólnikami, pod które można podczepić dosłownie wszystko. Ot, jeśli prokurator a nawet policjant uzna, że zagrożone jest „bezpieczeństwo publiczne”, będzie mógł wprowadzać dowolne zmiany w danych materiałach lub je całkowicie usunąć. Nietrudno sobie wyobrazić, że pod mityczne „bezpieczeństwo publiczne” można podciągnąć bardzo wiele rzeczy.
Jeśli głosy krytyków okażą się prorocze, niedługo internet wejdzie w nową, nieznaną dotychczas erę. Erę jeszcze większej cenzury i inwigilacji. Oczywiście dla dobra publicznego.